poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 8.

- Wstawaj skowronku!- usłyszałam głos cioci Mel.
Otworzyłam oczy. Spojrzałam na Blupie'ego, który jeszcze chrapał. Przetarłam oczy knykciami, i ziewnęłam. Wstałam, wzięłam z szafy, białą luźną bluzkę z napisem "MUSIC", czarne leginsy i czarne trampki. Poszłam do łazienki. Umyłam zęby, rozczesałam włosy, które związałam w koka, na głowie zawiązałam czarną bandanę, ubrałam się, na twarz nałożyłam trochę pudru, oczy wymalowałam maskarą i eyelinerem. A niebieskie tęczówki znowu przykryłam czarnymi soczewkami.
Wyszłam z pokoju razem z Blue. Zeszłam na dół, gdzie już chłopacy siedzieli i jedli śniadanie. Usiadłam obok Zayn'a i chwyciłam jedną kanapkę. Harry dał mi całusa w policzek. Zdziwiłam się i spojrzałam na niego.
Uśmiechnął się łobuzersko, a ja się zaśmiałam i wywróciłam oczami. Popatrzyłam na Nialler'a, który mierzył całą tą sytuację, jakby miał ochotę, zaraz rzucić nożem w Loczka.
- Słuchaj mała- zaczął, a ja go zmierzyłam- Lucy, przepraszam. Nie powinienem cię drażnić, ale weź i, tak musisz dzisiaj ze mną iść na galę, to no naprawdę cię przepraszam i nie dąsaj już  tak, no?- spytał i zrobił taką minkę, że miałam ochotę go przytulić.
Uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową. Chłopak odetchnął i się uśmiechnął. Harry popatrzył na nas, uniósł się i chwycił ręką jedną z kanapek Niall'a. Chłopak go zmierzył.
- Mówiłem, że ci ukradnę jakąś kanapkę, skoro nie Luc, to tą- parsknął Styles, a Horan się zarumienił.
Spojrzałam zdezorientowana, a Zayn położył mi rękę na ramieniu i wzruszył ramionami, na znak, że mam się nie przejmować. Wstałam od stołu, chwyciłam zabawkę Pie'ego i poleciałam z nim na ogródek.
- No dalej, chcesz gryzka? Chcesz, no chodź, Blue, chodź. Blupie! Łap, mały!- krzyknęłam i rzuciłam zabawkę, która wylądowała przy altanie.
Usłyszałam głos cioci Mel, dochodzący spod bramy. Rozmawiała z kimś przez telefon. Uśmiechnęłam się do niej, a ona mi pomachała. Poczułam jak Blue na mnie naskakuje i oboje lądujemy na ziemi. Zaczęłam się śmiać, pies zaczął mnie lizać po całej twarzy. Podrapałam go za uchem, a nade mną usłyszałam śmiechy chłopaków.
Liam zdjął ze mnie Blupie'ego, a Niall pomógł mi wstać. Zaczęłam się śmiać, kiedy widziałam ich przerażone miny.
- No, co nigdy nie widzieliście, jak pies leży na dziewczynie?- spytałam sarkastycznie.
- Nie Luc, to nie o to chodzi- powiedział szybko Lou, podnosząc mój telefon z ziemi.
Dopiero teraz zorientowałam się, że dzwoni, a na wyświetlaczu był pokazany numer podpisany, jako "Dom". Przełknęłam ślinę, chwyciłam od niego komórkę i odebrałam.
- Hallo?
- Lucy? Kochanie to ty?- usłyszałem  głos swojej mamy.
- Tak mamo, to ja- uśmiechnęłam się, zakryłam twarz dłonią, żeby nie pokazać chłopcom, że do oczu zaczynają mi napływać łzy.
Tak dawno nie słyszałam, jej normalnego głosu, głosu pełnego lęku, bała się o mnie, martwiła się.
- Kochanie, dziękuję ci- szepnęła.
- Za co mamo?- spytałam ogłupiała.
- Do dla nas taka druga szansa, wiem, ze jak wszystko się uda, to wrócisz do nas i będzie jak dawniej- powiedziała, a ja już czułam, jak łzy spływają mi po policzkach.
- Tak, mamusiu, na pewno wrócę. Tęsknię za wami- powiedziałam drżącym głosem.
- Kochanie nie płacz. Podziękuj tej pani co cię wzięła. Podziękuj jej ode mnie, że się tobą zaopiekowała, bo ja nie umiałam- usłyszałam, że teraz i mama płacze.- Skarbie dobrze ci tam?
- Tak mamo, tu jest wspaniale- szepnęłam i poczułam jak Niall mnie przytula.
- Obiecuję ci, że będę teraz do ciebie często dzwonić, będziesz mi mówiła o swoich problemach, tak? Będziesz mi ufała?
- Zawsze ci ufałam mamo. A skorzystaliście z pomocy?
- Tak skarbie. Nie wiem, jak dziękować tej Melissie.
- Ona to zrobiła dla was, dla lepszej przyszłości. Obiecuję ci, że niedługo cię odwiedzę w Seattle, dobrze? Przyjadę z ciocią, zobaczę. Kocham cię mamo.
- Ja ciebie też skarbie. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się, wtuliłam się mocniej w Niall'a i uśmiechnęłam pod nosem. Mama brzmiała tak normalnie, tak zwyczajnie. Tak jak dziesięć lat temu. Poczułam, jak wszyscy chłopcy, zaczynają się do nas tulić. Zaśmiałam się.
- Chłopaki?- szepnęłam.
- Co mała?- usłyszałam Liam'a, który pod chłopakami próbował się przepchnąć, tak, że widziałam jego twarz.
- Dziękuję wam.
- Jesteśmy z tobą, pamiętaj- mruknął Lou razem z Zayn'em.
Zaczęłam się śmiać. A potem wszyscy niewiadomo jak leżeliśmy na ziemi.
- Kochamy cię Lucy- krzyknął Harry.
- Ja was też- krzyknęłam równo głośno co Loczek.
- No dobra słodziaki, idziemy sprzątać dom i potem zaczynamy szykować się na galę- usłyszałam ciocię.
Wstałam i szybko pobiegłam do domu. Włączyłam radio, w którym właśnie grali "Live While We're Young". Chłopcy weszli i zaczęli śpiewać. Śmiałam się jak głupia, kiedy przy muzyce się wygłupialiśmy. Razem z ciocią Mel, mając szmatki do kurzu i płyny w dłoniach, tańczyłyśmy, obijając się biodrami i jednocześnie ścierając kurz z półek.
Louis tańczył z miotłą, Liam z odkurzaczem, a Niall z mopem. A Zayn ze szczotką do kurzu i pajęczyn. Wszyscy się przy tym świetnie bawiliśmy, słyszałam jak chłopcy śpiewają i razem z Mel zaczęłyśmy też nucić.
Widziałam, jak Harry nas nagrywa i pewnie wstawia na twittera, ale mało mnie to obchodziło, już dzisiaj będziemy na gali i będzie jeszcze głośniej niż było.
Po kilku godzinach męczącego sprzątania, każdy poszedł pod prysznic.
Wzięłam bieliznę, którą mi Mel przygotowała i poszłam do łazienki pod prysznic. Zmyłam makijaż, zdjęłam soczewki, rozplątałam włosy i weszłam pod prysznic. Wyszorowałam włosy, owinęłam się w ręcznik. Spojrzałam w lustro, po raz pierwszy w życiu widzę siebie tak szczęśliwą. Umyłam zęby, ubrałam się w biały komplet bielizny. Włosy owinęłam w ręcznik i wyszłam z pokoju, gdzie czekała na mnie ciocia. Miałyśmy sobie obie pomóc, przy szykowaniu się. Po tym co powiedział mi Liaś, musiałam sprawić, żeby Joey zaniemówił, kiedy zobaczy moją śliczną Mel.
Uśmiechnęłam się do niej. Ta pokazała mi, że mam usiąść na krześle. Przyniosła nawet do pokoju lustro. Chwyciłam jakieś krótkie dresowe spodenki, białą bluzeczkę na ramkach i szybko to na siebie nasunęłam. Ciocia, zaczęła wycierać mi włosy. Starannie je rozczesała i wysuszyła. Zaczęłam czesać sobie włosy grzebieniem, kiedy Mel chwyciła lokówkę. Uśmiechnęłam się, a ta zaczęła powoli naplątać kosmyki włosów na urządzenie. Po może piętnastu minutach, spojrzałam w lustro i widziałam uśmiechniętą dziewczynę z burzą ślicznych, czerwonych loków.
- No teraz, ty ciociu- powiedziałam, a ta się zaśmiała i już siadała.- Czekaj, zaraz przyjdę idę po coś do picia.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się korytarzem do schodów, kiedy usłyszałam dźwięki gitary. Przystanęłam przy jednych z drzwi i zaczęłam się przysłuchiwać. Otworzyłam lekko drzwi i zauważyłam blondyna, w bluzce na ramkach, grającego na gitarze z zamkniętymi oczami. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Zamknęłam drzwi i poszłam po wodę. Wróciłam do sypialni, ciocia już miała suche włosy. Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco i chwyciłam za lokówkę.
- No to, który z chłopców, tak namącił ci w głowie, co?- spytała, pewna siebie.
- O czym ty ciociu mówisz?- pisnęłam.
- Luc, może i jestem starsza, ale nie jestem głupia, widzę, jak Niall patrzy na ciebie, a jak ty na niego. Mimo, że znamy się krótko, to już trochę o tobie wiem i gdyby Liam, zaproponował ci pójście, z kimś innym, na pewno byś się awanturowała.
Czułam jak rumieńce zaczynają mi się pojawiać na policzkach.
- Nawet jeśli to i tak nie miałoby sensu, on znany piosenkarz, a ja dziewczyna z brudną przeszłością- stwierdziłam.
- Nie zapominaj, że przeszłość nie ma znaczenia, jeśli ktoś chce z tobą przeżyć całą przyszłość- uśmiechnęłam się pod nosem i nawinęłam kolejny kosmyk włosów na lokówkę.
- On byłby w trasach, a ja miałabym na niego czekać?
- Jestem ich menadżerką, wszystko da się załatwić.
- On mnie traktuje jak przyjaciółkę- szepnęłam, a ona się zaśmiała.
- Znam dużo przyjaciółek chłopców, a już zwłaszcza Harry'ego, u niego, każda zamieniała się w jego dziewczynę, a Niall jeszcze na żadną dziewczynę tak nie patrzył. Wiesz, kiedyś w wywiadzie powiedział naprawdę piękne słowa, chyba było to jakoś tak "Moja księżniczka jest gdzieś tutaj..."
- "Czuję to i muszę czekać"- dokończyłam razem z nią.- Znam to. Widziałam u niego na twitterze kiedyś.
- Sądzę, że już znalazł swoją księżniczkę, a ty swojego księcia z bajki?
-Może- uśmiechnęłam się zagryzłam dolną wargę.
W końcu skończyłam robić loki cioci. Szybko chwyciłam za jej podkład i zaczęłam jej robić makijaż. Ciocia preferuje w sztuczne rzęsy, więc nakleiłam jej "makijaż" na oczy. Zrobiłam cieniutkie kreseczki eyelinerem,  pomalowałam powieki złotym cieniem, a usta pomalowałam bladą pomadką.
Po chwili ciocia, malowała mnie już fluidem, na powieki nałożyła złoty cień do powiek i odrobinę srebrnego, zrobiła mi kreski, dość widoczne, a rzęsy pomalowała mocno maskarą. Na usta nałożyła mi czerwoną pomadkę. Spojrzałam na siebie i nie mogłam przestać się uśmiechać.
Po chwili ciocia poszła się ubrać w śliczną czarną sukienkę, wiązaną pod biustem fioletową wstęgą, narzuciła na siebie czarną marynarkę i czarne wysokie szpilki. Zrobiłam jej zdjęcie i zaczęłam się śmiać. Mel podała mi białą, lekko rozkloszowaną do kolan sukienkę z krótkim rękawkiem.
Z wrażenia otworzyłam usta. Jeszcze nigdy nie miałam tak ślicznej sukienki. W sumie nigdy nie miałam sukienki.Od razu ją ubrałam, uważając, aby nie pobrudzić ją makijażem, czy nie popsuć sobie fryzury. Kobieta patrzyła na mnie z łzami w oczach. Spojrzała na zegarek i się przeraziła.
- Zostało nam piętnaście minut do wyjazdu- szepnęła.
Podała mi wysokie, białe, z cekinami na obcasach lity. Szybko je ubrałam i przejrzałam w lustrze. Niby wysokie, ale i tak będę niższa od Niall'a, no nie dziwić się, skoro w trampkach mam zaledwie metr pięćdziesiąt siedem. Ciocia zawiesiła mi na szyi, krótki łańcuszek z kilkoma złotymi kolcami. A na prawy nadgarstek wsunęła mi cieniutką pieszczoszkę. Uśmiechnęłam się i przytuliłam kobietę.
[Niall Horan]
Stałem razem z chłopakami w korytarzu. Perrie i Els już przyjechały, Sophia była w drodze, a Harry razem z Jasmine? Chyba Jasmine, stali na zewnątrz. Joey szturchnął mnie w ramię i się uśmiechnął.
- Mel, musimy już jechać- krzyknął w stronę schodów.
Po chwili, zaczęła z nich schodzić dziewczyna z czerwonymi lokami i w pięknej białej sukience. Czułem się jak w bajce, kiedy do mnie podeszła. Zaraz za nią szła ciocia Mel w czarnej sukience, uśmiechając się do Joey'ego. Słyszałem, jak mężczyźnie zapiera dech w piersi.
Dałem Lucy buziaka w policzek, widziałem jak się zarumieniła. Uśmiechnąłem się do niech i chwyciłem pod ramię.
- Liam, Sophia przyjechała!- krzyknął Harry z ogródka.
 Chłopak wyleciał z domu. Ciocia Mel popatrzyła za nim i się zaśmiała. Spojrzała na mnie i mrugnęła. Zdziwiłem się, popatrzyłam na Lucy, która wzruszyła ramionami z promiennym uśmiechem.
Ruszyliśmy do wielkiej limuzyny. Dziewczyna się uśmiechnęła, kiedy otworzyłem drzwi przed nią. Wsiadła do pojazdu, a ja za nią. W środku byli już Perrie i Zayn, Harry i Jasmine, Liam z Sophią, za nami wsiedli Lou z Els, a potem Joe z Melissą.
Drogę pokonaliśmy, rozmawiając na różne tematy. Dziewczyny oczywiście pochwalały swoje stroje i się śmiały. Może po niecałych dwudziestu minutach byliśmy już przed kinem, gdzie miała odbyć się gala. Prze okno widziałem rozszalały tłum fanek i fotoreporterów. Przy drzwiach, przed kamerami stał Mike Smith, witał każdego i zadawał im po parę pytań. Dziewczyna popatrzyła na mnie. Uśmiechnąłem się pocieszająco.
- Dobra. Zaczynamy od Louisa i Els, dlatego, że jesteście razem najdłużej- sapnęła Mels- potem idzie Zayn i Perrie- powiedziała wskazując na parę- ludzie czekają na Niall'a są ciekawi, ale was zostawimy na sam koniec- zaśmiała się, a Lucy jęknęła- po Zaynie i Perrie, idzie Harry i Jasmine, potem Liam i Sophia, a potem Niall z Lucy, jasne?- zapytała, a my przytaknęliśmy.
Louis i Eleanor wyszli z samochodu. Usłyszałem piski, a potem drzwi znowu się zamknęły. Widziałem jak mój przyjaciel rozmawia z reporterem. Uśmiechają się, przytulają przed kamerą i wchodzą do środka.
Zayn mrugnął do Lucy, a ta się zaśmiała. Para rozdała parę autografów, zanim doszli do Mike'a. Popatrzyłem na Harry'ego. Wiedziałem, że jest przerażony, na pewno nie wie co powiedzieć na temat Jasmine. Poznał ją w klubie, już się pewnie z nią przespał, ona jest modelką, robią sobie po prostu nawzajem reklamę.
Chłopak wyszedł, znowu usłyszałem pisk fanek i zobaczyłem błyskające flesze. Styles pomachał do ludzi i ruszył ku wyroczni. Widziałem jak się, śmieje, obejmuje mocniej dziewczynę, całuje ją w policzek i wchodzą  do środka.
Liam i Sophia wstali, chłopak pocałował Lucy w czubek głowy.
- Trzymaj się mała i nie daj się piraniom- powiedział i wyszedł. Popatrzyłem za nim.
- Chwyćcie się za ręce- powiedziała spokojnie Mel.
- Co?- zdziwiła się Luc.
- Tam jest mnóstwo ludzi, jak się zgubisz, to już cię nie znajdziemy, to raz, a po drugie, to nie będzie za ciekawie wyglądać, jeżeli razem wyjdziecie, ale będziecie szli po przeciwnych stronach czerwonego  dywanu.
Ująłem jej  dłoń, a ona się lekko zarumieniła.
- Tak ma być- zaśmiał się Joey.
Otworzyłem drzwi i wyszedłem z samochodu, pomogłem Lucy, która była za mną i mocniej ująłem jej dłoń. Usłyszałem pisk fanek, jak krzyczały moje imię. Światła fleszy mnie oślepiały. Popatrzyłem na dziewczynę, która szła obok mnie i trzymała moją dłoń, jak tonący koła ratunkowego. Uniosłem jej podbródek i uśmiechnąłem się. Usłyszałem głośniejszy pisk fanek.
- Nie ma się co bać- wyszeptałem jej do ucha i lekko musnąłem wargami jej płatek ucha. Poczułem jak dziewczyna zadrżała.
Szliśmy dalej, kiedy zobaczyłem uśmiechającego się od ucha do ucha Mike'a. Oho, już wiem, kogo pożrą dzisiaj piranie.
- Niall!- krzyknął i powitał mnie szerokim  uśmiechem.
- Cześć Mike.
- Kim jest twoja urocza i śliczna partnerka.
- To jest Lucy- uśmiechnąłem się do kamery.
- Od jak dawna jesteście razem?- zabrzmiał jego głos.
- Nie jesteśmy parą- powiedziałem.
- To dlaczego idziecie za rękę?
- Oj uwierz mi jakbym ją zgubił, to Liam i ciocia Mel by mnie zabili- zaśmiałem się.
- A więc to ty jesteś kuzynką Payne'a?- spytał słodko, patrząc na nią jak na dziecko.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała na niego jak na idiotę.
- Mam siedemnaście lat nie pięć i rozumiem, jak pan nie udaję słodkiego głosu- odpyskowała.
Zacząłem się śmiać.
- No masz charakterek, powiem ci- uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Skąd jesteś?
- Z Seattle- odpowiedziała.
- Melissa James cię  adoptowała?
- Tak.
- Dlaczego?
- Sądzę, że to pytanie jest nie na miejscu- usłyszałem za sobą głos Joey'go.
- No dobrze, a możecie zrobić coś słodkiego ostatni raz dla publiczności?- spytał Mike, pokazując na kamerę.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem dziewczynę w policzek. Pociągnąłem ją mocno za rękę do środka. Wpadliśmy na resztę chłopaków. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a Zayn przybił piątkę Lucy.
- No mała masz charakterek- powiedział Lou obejmując Els w pasie.
- Ma się to coś- zaśmiała się.
Po chwili do środka, wpadła Mel i Joe. Kobieta przytuliła swoją podopieczną. Chłopcy gdzieś poszli, a ja nadal ściskając dłoń Cane, słuchałem jak Melissa tłumaczyła nam, że Mike znalazł sobie już materiał wieczoru. Mianowicie, nas.
Podobno to wszystko, przez to, że szepnąłem Lucy coś do ucha, a ona odpyskowała Mike'owi. Dziewczyna była przerażona. No bo i tak nie ma niby co wyjść na jaw, ale wredny facet, pałętający się za nami przez cały wieczór, tak to zdecydowanie było przerażające.
Pociągnąłem ją  w stronę sali, w której miała odbyć się projekcja filmu. Usiedliśmy między Harry'm i Jasmine, a Liam'em i Sophią.
Dziewczyna chwyciła mnie pod ramię i zaczęliśmy oglądać film.
[Lucy Cane]
Film trwał dobre dwie godziny. Cały czas trzymałam Horana pod ramię. Chcieli mieć sensację? Chcą mieć o czym gadać, to proszę bardzo. Podczas filmu cały czas szeptałam Niall'owi do ucha, on się uśmiechał i całował mnie w czubek głowy.
W końcu na scenę wyszła jakaś kobieta w pięknej czerwonej sukni, uśmiechnęła się i zaczęła coś mówić. Nie słuchałam jej. Cały czas byłam zaspana po tym filmie. Położyłam głowę na ramieniu Horana.
Po kilku minutach usłyszałam dopiero, co powiedziała Jessie, czy może Kelly? Nie pamiętam jak się nawet przedstawiła.
- Poproszę o mały występ Louisa Tomlinsona, Zany'a Malika, Liam'a Payne'a, Niall'a Horana i Harry'ego Stylesa- uśmiechnęła się, a z tłumu było można dosłyszeć piski fanów.
Chłopcy zaczęli coś między sobą mówić. Popatrzyłam na Peerie, która tak samo nie wiedziała o co chodzi. Po chwili każdy z chłopaków wziął dziewczyny za ręce i pociągnęli nas w stronę  sceny.
- Horan, jeżeli wymyśliliście coś durnego, to w domu nie dam wam spokojnie spać, jasne?- warknęłam.
- Jasne, jasne- zaśmiał się.- Nie martw się powinno cię  się podobać.
- A ja podkreślam POWINNO- szepnęłam.
Stanęliśmy na scenie, El się do mnie uśmiechnęła i stanęła bokiem patrząc na Lou. Podejrzewam, że ja też tak miałam zrobić. Westchnęłam i popatrzyłam w niebieskie oczy Irlandczyka, który w dłoni trzymał mikrofon. Uśmiechnęłam się niepewnie.
Po chwili muzyka już leciała.
Zaczynał Liam:
Zatrzaśnij drzwi*
Zgaś światło
Pragnę być z Tobą
Pragnę czuć Twoją miłość
Pragnę leżeć obok Ciebie 
Nie potrafię tego ukrywać, nawet gdy się staram 
Serce bije mocniej 
Czas mi ucieka
Drżące dłonie dotykają skórę
To staje się coraz trudniejsze 
I sprawia, że łzy spływają po mojej twarzy. 
Śpiewał to tak pięknie, patrzył cały czas Sophie w oczy. Harry chwycił Jasmnie za rękę, przyłożył mikrofon do ust i...
Gdybyśmy tylko mogli zatrzymać to życie przez kolejny dzień 
Gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas.
Niall patrzył na mnie i się uśmiechał, uniósł mikrofon, chwycił mnie za dłoń i okręcił, w tym samym czasie co:
Wiesz, że będę 
Twoim życiem, Twoim głosem, Twoim powodem by być
Kochanie, moje serce 
Oddycha dla tej chwili w czasie
Odnajdę odpowiednie słowa, które powiem
Zanim mnie dzisiaj opuścisz.
Śpiewał patrząc na mnie, czułam się jak księżniczka. Księżniczka co wygrała swojego księcia na białym koniu.
Zamknij drzwi
Wyrzuć klucz 
Nie chcę być wspomnieniem Twojej osoby
Nie chcę być tak postrzegany 
Nie chcę żyć bez Ciebie 
Moja wola jest zachmurzona
Jak niebo dzisiejszej nocy 
Wyśpiewał patrząc mi w oczy. Widziałam, jak w jego oczach skaczą ogniki szczęścia, widziałam jego piękny uśmiech, który sama odwzajemniłam.
Dłonie milczą
Głos jest odrętwiały 
Próbuję to wszystko wykrzyczeć
Ale to staje się coraz trudniejsze 
I sprawia, że łzy spływają po mojej twarzy
Usłyszałam głos Lou. Patrzył na El, której po policzkach spływały łzy, uśmiechała się tak szeroko. Miałam wrażenie, że dziewczyna chce rzucić się chłopakowi na szyję.
Gdybyśmy tylko mogli zatrzymać to życie przez kolejny dzień 
Gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas
Za to Harry i Jasmine, udawali jakby nic się nie działo. Jakby to były zwykłe słowa. Zwykłe gesty. A nie piosenka, tak piękna, wzruszająca piosenka. Niall ponownie chwycił mnie za dłoń i okręcił
Wiesz, że będę 
Twoim życiem, Twoim głosem, Twoim powodem by być
Kochanie, moje serce 
Oddycha dla tej chwili w czasie
Odnajdę odpowiednie słowa, które powiem
Zanim mnie dzisiaj opuścisz.
Usłyszałam jego głos. Patrzył na mnie, dłoń miał na piersi, czułam jak do oczu napływają mi łzy. Po raz pierwszy chyba płakałam ze szczęścia. Chłopak otarł moją łzę z policzka.
Jaskrawe światła w moim umyśle 
Przywracają na myśl wspomnienia
Zabawy na ulicy 
Kopanie piłki
Tańczenia na paluszkach
Stania blisko krawędzi
Kupki moich ubrań
Na krańcu Twojego łóżka
Momentu, gdy czułem, że upadam
A ty przemieniałaś to w żart. 
Usłyszałam głos Malika, który patrzył się cały czas na Perrie, jakby świata po za nią nie było. Nie mogłam mu się dziwić, Perrie jest śliczna, kochają się, a nawet jeśli to Niall też nie spuszczał ze mnie oczu. Jakby się bał, że gdzieś mu ucieknę. Ujął moją dłoń, okręcił mnie wokół siebie i zaczęli śpiewać:
Wiesz, że będę 
Twoim życiem, Twoim głosem, Twoim powodem by być
Kochanie, moje serce 
Oddycha dla tej chwili w czasie
Odnajdę odpowiednie słowa, które powiem
Zanim mnie dzisiaj opuścisz.
Kiedy usłyszałam, że melodia przestała lecieć, rzuciłam się Horanowi na szyję. Chłopak mnie przytrzymał w tali i okręcił nas.
Po występie wszyscy zaczęli gratulować chłopcom, razem z  Els, poszłyśmy usiąść przy cioci Mel.
- Wiesz, byłabyś naprawdę świetna dla Niall'a- powiedziała dziewczyna.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Dużo razy się tak mówi, a on jeszcze nigdy nie patrzył tak na swoją przyjaciółkę. Uwierz mi sama się tak broniłam, na początku kiedy poznałam Lou- zaśmiała się.
Usiadłam przy cioci Mel i wzięłam łyk kawy w filiżance. Kobieta się uśmiechnęła i podniosła kciuk w górę. Mrugnęłam do niej i zobaczyłam, że chłopcy idą w naszą stronę. Spojrzałam na bok, gdzie stał Mike z kamerami.
Niall podał mi rękę i poprosił do tańca. Uśmiechnęłam się i od razu poszłam za nim. Objął mnie jedną dłonią w talii, a drugą złączył z moją, położyłam lewą dłoń na jego ramieniu i zaczęliśmy się kołysać do muzyki.
- Śmieszna akcja, rozdajemy autografy, jakaś dziewczyna podchodzi do mnie mówi, że mnie kocha i chce żebym został jej mężem, nie żebym to pierwszy raz słyszał, a potem podłożyła mi jakąś białą kartkę pod nos i zanim podpisałem, przyjrzałem się temu, wiesz co to było?- spytał, a ja pokręciłam przecząco głową.- Papier z urzędu stanu cywilnego. Gdybym podpisał, byłbym już żonaty- zaśmiał się.
- Chyba nie wiedziała, że jesteś tylko mój- wyszeptałam mu do ucha, lekko podnosząc się przy tym na palcach.
- Jestem- powiedział i musnął wargami moje.

*One Direction- Moments.
_____________________________________________
Jest i o to rozdział ósmy :) Dziękuję, wam kochani za wszystkie tak miłe komentarze, jesteście wspaniali :*
Ten rozdział dedykuję, wszystkim czytelnikom, KOCHAM WAS MEGA :D <3
Rozdział nie wyszedł mi najlepiej, jest chyba jednym z najgorszych -.-
Także, do następnego *.*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 
Taka prosta zasada :*
~Evil Queen. 

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 7.

Usłyszałam czyjeś gadanie, a raczej krzyczenie. Podniosłam głowę i zorientowałam się, że spałam oparta na ramieniu Niall'a. Chłopak się przebudził, przetarł oczy i szturchnął Tommo.
Wstałam i poszłam do kuchni. Gdzie ciocia Mel, rozmawiała przez telefon. Uśmiechnęłam się do niej i pocałowałam w policzek. Kobieta się rozłączyła i spojrzała na mnie.
- Głośno już o tobie- stwierdziła.
- Tak? To chyba nic wielkiego, prawda?- spytałam, szykując sobie kakao.
- Nie, cieszę się, że chłopcy cię polubili, że ty ich polubiłaś- powiedziała, podchodząc do mnie i bawiąc się moimi włosami.
- Są zwyczajni, sympatyczni. Trudno byłoby ich nie polubić- uśmiechnęłam się.
- Tak. I co wczoraj robiłaś?
- Poznałam El, Perrie i Sophię. Bardzo sympatyczne. A ty co robiłaś?
- Napisałam ci i byłam na małych zakupach. Kupiłam ci trochę rzeczy. Musiałam, wiem , że lubisz ten swój styl, ale skoro już o tobie słychać, nie możesz wywoływać przerażenia u fanek One Direction. Proszę cię Lucy.
Westchnęłam i się zaśmiałam.
- Dobrze. Więc gdzie te rzeczy?
- Już u ciebie w szafie, z Blue już też wyszłam- uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
Obie poszłyśmy do salonu, usiadłam na swoim miejscu, a chłopcy nadal się budzili. Niall, spojrzał na mnie i upił mi trochę kakao z kubka. Wywróciłam oczami i go pacnęłam.
- Chłopcy pamiętajcie, błagam o jutrzejszej gali. Mam nadzieję, że każdy z was ma partnerki- powiedziała Mel, mierząc każdego z osobna.
- No wiadomo, że pójdę z Perrie, nie?- spytał niepewnie Zayn, patrząc ogłupiały po pomieszczeniu.
- Tak miejmy nadzieję, że wiadomo dla wszystkich. Dobrze to Liam z Sophią, Lou z Els, a Harry?
- O, poznałem świetną dziewczynę. Modeleczka, ciało takie, że ach, do schrupania. Poznacie ją jutro- uśmiechnął się zawadiacko.
- Obyłoby się bez tego opisu- skarciła go Melissa.- A ty Niall?
- Niall, samotny baranek się przyjmie?- spytał ze słodkim uśmiechem, patrząc na ciocię.
- Nie- odpowiedziała i zmierzyła go.
- Mam pomysł, niech Niall i Lucy pójdą razem- zaproponował Liam. Spojrzałam na niego niedowierzająco.
- To świetny pomysł Liaś- uśmiechnęła się kobieta.- To Lucy pojedzie dzisiaj z wami do Lou i Caroline. Albo nie, znalazłam ci świetną sukienkę wczoraj na zakupach i piękne buty, nadadzą się w sam raz, będziesz wyglądała zjawiskowo.
Uśmiechnęłam się niepewnie i przytaknęłam. Spojrzałam na Niall'a, który tylko wzruszył ramionami i zaśmiał się.
- Tak, to ja idę się ogarnąć- powiedziałam i wstałam.
- Luc, masz jakieś plany na dzisiaj?- spytała jeszcze Mel.
- Nie, a dlaczego?
- Bo, może pojedziesz z chłopakami do stylistek i trochę im pomożesz?
- Jasne, czemu nie?- przytaknęłam i pobiegłam do siebie do pokoju.
Zamknęłam drzwi za sobą i osunęłam się na kolana. W co ja się wpakowałam?
Wzięłam szybko bieliznę z walizki i poszłam do łazienki. Szybko weszłam pod prysznic, umyłam włosy. Owinęłam się ręcznikiem i spojrzałam po sobie. Chudziutka dziewczyna, z czerwonymi włosami i czarnymi, sztucznymi oczami. Ubrałam na siebie bieliznę, gdy po chwili zdałam sobie sprawę, że wzięłam czerwony komplet. Westchnęłam i wyszorowałam zęby. Wysuszyłam włosy, po czym je wyprostowałam.
Wyszłam pół naga z łazienki i sprawdziłam swój telefon. Spojrzałam w wiadomości, gdzie było powiadomienie o jednej, od Matta. Odczytałam ją i zakręciło mi się w głowie.
Matt:" A wiesz co jest najgorsze? Że tak cholernie cię kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, a ty z tego zrezygnowałaś".
Rzuciłam telefon na łóżko, na którym sama się położyłam i tym razem pozwoliłam łzom lecieć.
***
Może po godzinie, usłyszałam jak ktoś puka do moich drzwi. Wstałam ledwie z łóżka i już chciałam otwierać, kiedy zorientowałam się, że jestem w samej bieliźnie. Chwyciłam pierwszą lepszą, jakąś białą luźną koszulę i zarzuciłam ją na siebie, a ta ledwie co mi zakrywała tyłek.
Za drzwiami stał Niall...
[Niall Horan]
Dziewczyna otworzyła drzwi. Uśmiechnąłem się i spojrzałem po niej, była pół naga. Rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła. Zdziwiony odwzajemniłem uścisk i spojrzałem na nią. Ta tylko się zawahała. Otarłem jej łzy z policzka i się uśmiechnąłem.
- Chcesz pogadać?- spytałem, a ta pokręciła przecząco głową.- A towarzystwa w którym możesz popłakać?
Uśmiechnęła się i jeszcze mocniej do mnie przytuliła. Usiedliśmy na łóżku. Przytulałem dziewczynę i głaskałem ją po głowie. Czułem jak jej łzy spływają po tych ślicznych policzkach.
- No bo wiesz, ja z Mattem, nie wiem jak to nazwać- zaczęła.
- Zakochałaś się w nim, ale bałaś się jego reakcji, nie powiedziałaś mu, ani on tobie, a kiedy on ciebie stracił, napisał ci, czyli jest tchórzem. I próbuje wzbudzić w tobie poczucie winy, ale mała ty nie możesz się poddać. Musisz walczyć, wiesz?- powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy.- Zbieraj się, za chwilę jedziemy do stylistek- powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Niall?- usłyszałem.
- Tak?- odwróciłem się do niej i szeroko uśmiechnąłem, widząc, że i jej humor się polepszył.
- Dziękuję- szepnęła.
- Nie ma za co.
[Lucy Cane]
Niall zamknął drzwi, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Boże Lucy! Co z tobą? To tylko Niall. Zwykły...
Tak, bardzo zwykły, zwłaszcza, że miliony dziewczyn szaleją na jego punkcie, a on właśnie ciebie pocieszał i przytulał. Usunęłam wiadomości od Matta, otworzyłam, szafę, którą zapełniła mi Melissa. Zamykam stary rozdział, a zaczynam nowy.
Chwyciłam zielone spodnie moro, czarną bluzkę z białym kołnierzykiem i białe Air Force'y. Poszłam do łazienki, ubrałam się, włosy zaczesałam na lewą stronę. Nałożyłam na twarz odrobinę pudru, oczy wymalowałam maskarą. Wypsikałam się swoimi ulubionymi perfumami.
Zeszłam na dół, gdzie już wszyscy na mnie czekali. Uśmiechnęłam się do nich. Ciocia Mel pisnęła z wrażenia i mocno przytuliła.
- Wiedziałam, ze w kolorkach ci ładniej- uśmiechnęła się, a ja przytaknęłam.
- To co jedziemy?- spytałam chłopaków, a oni pożegnali się z ciocią i poszliśmy do samochodów.
- Ja dzisiaj jadę z Liam'em!- krzyknął Harry.
- A ja z Zayn'em- wrzasnął Tommo.
Uśmiechnęłam się do Horana i poszliśmy w stronę białego mercedesa. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy. Niall odpalił silnik i pojechaliśmy przez autostradę w ciszy.
Spojrzałam na chłopaka,włosy miał potargane, pod oczami miał lekkie sińce, pewnie od tego, że pół nocy, nie spaliśmy, a ubrany był w ciemne rurki, białe skety, białą podkoszulkę i szarą rozpinaną bluzę.
Włączyłam radio, gdzie właśnie leciało "Summer love". Chłopak zaczął nucić pod nosem piosenkę. Patrzyłam w niego jak w obrazek. Wyjęłam komórkę i zaczęłam nagrywać Irlandczyka, pokazałam się raz czy dwa w obiektywie, a potem wstawiłam to na twittera, podpisując "Nialler, ma taki piękny głosik, śpiewaj cały czas, pozdrawiamy z białego merca z @NiallOfficial".
Po chwili chłopak zaparkował przed jakimś domem. Wyszedł z samochodu, który obszedł i otworzył drzwi z mojej strony. Podał mi rękę i się lekko uklęknął. Zaczęłam się śmiać, ale i tak ujęłam jego dłoń.
- Och jaki dżentelmen- szepnęłam, a potem ruszyliśmy wszyscy do domu.
Zayn zadzwonił do drzwi i na nowo włożył ręce do kieszeni. Usłyszałam ciche kroki i ćwierkotanie jakiejś kobiety (o ile to w ogóle możliwe). Po chwili za drzwiami stanęła nam wysoka, szczupła kobieta. Uśmiechnęła się na widok chłopców, a mnie przytuliła.
Dobra, przyznam, mam dość przytulania, a już zwłaszcza przez obce osoby. Kobieta mnie puściła i zaprowadziła do jakiegoś pomieszczenia. Kiedy tam weszliśmy, zaparło mi dech w piersiach. Wielki pokój, pełen luster, wieszaków z ciuchami było tutaj pełno.
- No Lou, poznałaś już Lucy, pewnie przez twitty- zaczął Liam.
- Tak, jesteś niesamowita, taka inna- powiedziała.
- Ymmm, dzięki?- spytałam z szerokim uśmiechem.
- No to, który szczęściarz idzie z nią jutro na galę?- spytała blondynka.
- Niall- odpowiedzieli wszyscy równo.
- A jaki strój będziesz miała, żebyście ładnie pasowali do siebie- uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Spojrzałam zdziwiona na Niall'a. On się uśmiechnął do kobiety. O świetnie, podoba mu się to, że wyjdę na durną. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na nią.
- No to znaczy Mel mi powiedziała, że to niespodzianka- zaśmiałam się.
Lou najwidoczniej się zasmuciła, wyjęła komórkę z kieszeni i wybierała już jakiś numer. Przyłożyła telefon do ucha i wyszła z pokoju.
Odwróciłam się do Niall'a i pacnęłam go w ramię. Ten zaczął się tylko śmiać, a chłopcy, razem z nim.
Usiadłam obrażona na sofie i patrzyłam jak chłopacy się wygłupiają. Nagle do pokoju weszła, mała dziewczynka ze złocistymi włoskami. Uśmiechnęła się do chłopców i usiadła na sofie. W buzi trzymała różowy smoczek, obserwowała  kłócących się zawzięcie szepczących chłopców.  Przysunęła się bliżej mnie, a ja się zdziwiłam, nigdy nie miałam do czynienia z małymi dziećmi. Ubrana była w śliczną różową sukieneczkę, na nóżkach miała czarne trampki, a włoski miała uczesane w cieniutką kiteczkę do góry. W rączkach ściskała brązowego misia.
Widziałam, ją kiedyś chyba na twitterze Harry'ego. Mała Baby Lux.
Zaczęła się śmiać i opadła mi na kolana. Zaśmiałam się i posadziłam ją sobie na kolanach. Zaczęłam ją łaskotać, a ta nie mogła przestać się śmiać.
- O widzę, że już poznałaś Lux- mruknął Liam.
Uśmiechnęłam się do dziewczynki i zaczęłam robić głupi miny, a ona śmiała się coraz głośniej. Chwyciła się za brzuszek i mocno się do mnie przytuliła.
- Ty no popatrz, moja własna chrześniaczka mnie wystawiła- westchnął Styles.
Dziewczynka zsunęła się z moich kolan, podbiegła do Loczka i rzuciła mu się. Chłopak się zaśmiał, wziął ją na ręce. Louis usiadł koło mnie.
- Masz rękę do dzieci- powiedział i się zaśmiał.
- O chyba poznałaś już Lux- zapiszczała Lou, wchodząc do pokoju.- No cóż, już wszystko wiem. I mam pomysł  na Niall'a.- Wskazała na chłopaka, a ten przełknął ślinę i podszedł niepewnie do niej.
- Jeżeli przeżyję, to cię dopadnę- powiedział patrząc na mnie. Zaczęłam się śmiać. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na ramieniu.
- I kto tu się śmieje ostatni?- spytałam.
- Ty nie wiesz w co będziesz ubrana.
- Ty też nie- stwierdziłam.
- Ale ja wiem, i będzie wyglądać oszałamiająco, więc teraz siedź cicho Horan i pozwól mi się nakłuć.
Warknęła Teasdale. Mrugnęłam do Irlandczyka.
- A skąd wiesz, w co będą ubrane pozostałe dziewczyny?- spytał Liam.
- Sopihę sama ubierałam, Harry'ego dziewczynę też- mruknęła, lekko wzdychając- Els, do mnie dzwoniła, a z Perrie byłam na zakupach.
- Em... Lou może ja pójdę się przejść z Lux, co?- zaproponowałam, a kobieta promiennie się uśmiechnęła.
- Oczywiście, może Liam pójdzie z tobą, co?
- Jasne- powiedział Payne.
Wzięłam małą na rączki i poszliśmy w stronę wyjścia. Liam wziął wózek, do którego wsadziłam Lux i ruszyliśmy do parku.
- Powinnam cię zabić, wiesz?- powiedziałam do chłopaka.
- Co? Dlaczego?- zdziwił się, ale uśmiech na jego twarzy nie znikał.
- Że mnie wpakowałeś w tą całą galę- warknęłam.
- I tak byś poszła, Mel by cię zabrała. A teraz ona może iść z Joey'em, a ty z głodomorem-stwierdził.
- Czy ona z Joe'm coś, no wiesz?
- Obaj się kochają, ale się nie przyznają.
- Dość wiele takich  przypadków jest- prychnęłam, a on spojrzał na mnie, unosząc jedną brew w górę.- Dobra, niech będzie, nie zabiję cię. A tak w ogóle co to za gala?
- Jakaś tam, nawet za dobrze nie wiem. Jakiś film został nagrany, chyba.
- Czekaj, a nie miał wyjść film o was?- spytałam.
- Nie, ten dopiero pod koniec wakacji.
- I wtedy też będzie gala? Jej bądź dwa dni poza domem, już cie zna cały świat, podejrzewają o związek z członkiem najlepszego boysbandu na świecie, a na dodatek idziesz na jakąś galę. Super!
- Przyznaj, nie o tym marzyłaś?
- No może odrobinę, ale...
- Ale nie zawsze spełnione marzenia dają satysfakcję, tak wiem. Marzyłem, żeby być sławnym, cieszę się, że osiągnąłem to co do tej pory, ale jak widzę te komentarze przeciwko nam, czasami żałuję.
- Nigdy się nie poddawaj, Liam. Oni ci zazdroszczą.
Usiedliśmy w wielkim parku dla psów. Lux, aż krzyczała, że chce wyjść z wózka. Wypuściłam ją, chwyciłam za rączkę i spacerowałyśmy wokół drzew. Usłyszałam nagle pisk. Spojrzałam na ławkę, na której siedział Liam. Teraz go tam nie było widać.
Tłum rozpuszczanych dziewczyn, kręcił się teraz przy wózku. Wzięłam  Lux na ręce, a ta mocno wtuliła się w moje ramię. Poczułam wibrację w kieszeni. Chwyciłam telefon do ręki, którą nie trzymałam dziewczynki, odebrałam i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Hallo?- spytałam.
- Lucy, gdzie jesteście?- usłyszałam Harry'ego.
- W parku, a czemu?
- Musicie wracać.
- Dlaczego?
- W telewizji, widziałem twoje, Liama i Lux zdjęcie, na pewno paparazzi już jedzie tam- powiedział zdenerwowany.
- Ale co z tego?- zdziwiłam się.
- Jeżeli nie chcesz, żeby cały świat cię nienawidził, bo niby zniszczyłaś związek Liama i Sophi, to chodźcie już.
- Ale ja przecież jestem jego kuzynką!
- Ale oni tego nie zrozumieją. Zresztą już i tak przyszła pora, na Payne'a, a tak a propo, chcesz zobaczyć Niall'a, teraz czy jutro.
- Wisi mi to, dla mnie iść może równie dobrze w bokserkach- zaśmiałam się i rozłączyłam.
Poszłam razem z Lux do Liama, chwyciłam go za rękę. Chłopak wziął wózek, pożegnał się z fankami i ruszyliśmy z powrotem do domu Lou. Weszliśmy do środka, a kobieta się uśmiechnęła. Chwyciła Liam'a pod ramię i poszli do pokoju, gdzie wszyscy jeszcze siedzieliśmy, zanim poszłam na spacer.
Poszłam za nimi z Baby na rękach, weszłam tam i mnie zamurowało. Chłopcy wyglądali świetnie. Tommo miał na sobie czarne rurki, czarne, krótkie trampki, tak, że było widać mu kostki, szarą koszulkę, z kilkoma kolorowymi plamami, jakby po farbie, a na to miał zarzuconą czarną marynarkę.
- Cały czas myślę nad koszulką- powiedziała Lou, patrząc na Tomlinsona.
- Dlaczego?- spytałam.
- Els, będzie miała na sobie taką całą pochlapaną koszulkę, i zastanawiam się, czy mu też takiej nie założyć.
- Według mnie, jeśli będzie w tej koszulce, trochę dziwnie wygląda, a z Els u boku z takimi samymi koszulkami, byliby słodcy- stwierdziłam.
Spojrzałam na Harry'ego, był ubrany w czarne rurki, bordowe trampki, białą zwykłą koszulkę i bordową marynarkę. Wyglądał naprawdę świetnie. Potem spojrzałam na Zayn'a. Miał na sobie biało-kremowy garnitur, białe trampki, białą koszulę i kremowy krawat. Uśmiechnęłam się do nich i uniosłam kciuk do góry.
Popatrzyłam na Niall'a. Miał na sobie czarne rurki, czarne trampki, białą koszulę z rozpiętym jednym guzikiem i czarną marynarkę z wąskimi rękawami. Wytrzeszczyłam na niego oczy i się uśmiechnęłam.
- No nie jest tak źle- zaśmiałam się, a chłopcy mi zawtórowali.
- Dzięki- westchnął.
Przewróciłam oczami i go przytuliłam.
- No dobra, no, jest dobrze- powiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Wiedziałem, że zmiękniesz- stwierdził, a ja go pacnęłam.
- Małpa.
Liam po chwili stał przy nas w czarnych spodniach, purpurowej koszuli, białym sweterku i białych skejtach.
- No muszę wam powiedzieć, że jestem dumna z was. Wyglądacie bosko- powiedziała Lou.
Pożegnaliśmy się z nią i Lux i pojechaliśmy z powrotem do domu. Chłopcy zapakowali wszystkie stroje do samochodu Niall'a. Usiadłam obok niego, zapięłam pasy i po chwili już jechaliśmy.
- Naprawdę jesteś małpa, wiesz?- spytałam, udając obrażoną.
- Często to słyszę.
Dojechaliśmy do domu cioci Mel. Wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Poszłam do domu i przywitałam się z Blue.
[Niall Horan]
Wyszedłem z samochodu z uśmiechem, patrzyłem jak dziewczyna kołysze biodrami, idąc do domu. Podszedłem do bagażnika i go otworzyłem.
- Co jej?- spytał Harry.
Kiedy wszyscy już podeszli do mnie. Zaśmiałem się i zacząłem chłopakom podawać ich stroje.
- Trochę ją wkurzyłem- w końcu odpowiedziałem.
- Bo?- spytał Liam.
- Bo słodko się wkurza.
- A nie pomyślałeś, że będzie miała marny humor, na nas wszystkich, pacanie- warknął Lou.
- Nie możesz po prostu przyznać, że ci się spodobała?- zapytał Malik.
- Ej! To nie prawda!
- Jasne- mruknęli wszyscy.
- No tak, a co niby z Kelly?- stwierdziłem, a oni zaczęli się śmiać.
- Jakby coś niby było, to byś ją wziął na galę, a gdyby nie ja, to poszedłbyś sam- stwierdził Liam.
- Zresztą, wszyscy wiemy, że ty nie lubisz modelek, a Kelly nią jest- powiedział Harry.
- Ona też mogłaby nią być.
- Ale nie jest. A nawet jeśli to polubiłeś ją już za bardzo, kiedy nie jest modelką. Bo znając życie z tą figurą, jak jeszcze trochę pobędzie w trendach, to niejeden projektant się nią zainteresuje- szepnął Louis.
- Niall, mam pytanie- odezwał się Malik.
- No?
- Co byś zrobił gdybym ukradł ci kanapkę?- zdziwiłem się, ale pomyślałem dłużej.
- Nic, ogoliłbym ci włosy- syknąłem.
- To więc Lucy jest twoją kanapką, a ja ci ją ukradnę- powiedział Harry i pobiegł do domu.
- Zabiję gnoja- szepnąłem.
_________________________________________________
Jest rozdział siódmy, miał pojawić się wczoraj, ale nie miałam czasu, wybaczcie ;c
Ogólnie chciałam wam powiedzieć, że akcja dzieje się w 2013 roku, żeby nie było jakiś nieporozumień :D
Dziękuję, za wszystkie miłe słowa, naprawdę, one bardzo mnie motywują. JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI, ZAPRASZAM DO SPECJALNEJ ZAKŁADKI :)

Jeśli przeczytaliście zostawcie po sobie ślad, naprawdę to dla mnie ważne, promuję bloga, reklamuje go na innych opowiadaniach, a was tak mało, robię coś źle? ;c
No, ale nic, od czegoś trzeba zacząć :D
Kocham was <3 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


Doceń cudzą pracę :*
~Evil Queen


piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 6.

Po drodze do domu wjechaliśmy do sklepu, żeby zrobić małe zakupy, na ten seans filmowy. Niall, od razu powrzucał rzeczy potrzebne do zrobienia ciasteczek. Według mnie to nie był zapas jak dla szóstki ludzi, tylko dla całej armii narodowej.
Od kluczyłam zamek i weszliśmy do środka. Cioci nigdzie nie było, ale zauważyłam karteczkę na blacie stołu, wzięłam ją do ręki i przeczytałam.
Lucy! 
Nie będzie mnie w domu do jutra, nie martw się chłopcy się tobą zajmą. Razem z Joey'em, musieliśmy załatwić parę spraw do Paul'a (głównego menadżera chłopców) odnośnie trasy koncertowej One Direction. 
Całuję, ściskam,
Mel.
Liam, razem z Louisem przynieśli zakupy do kuchni. Niall, wleciał za nimi i zaczął wszystko wypakowywać. Payne, wyjął list z mojej ręki i przeczytał go. Uśmiechnął się i poczochrał mnie po włosach.
- Nie martw się, nie zjemy cię- zaśmiał się.
Sama nie wiem, co czuję. Przerażenie. Chyba tak, to najwłaściwsze słowo. Myślałam, że Mel będzie z nami. A teraz ja sama z piątką chłopaków. I w sumie co do słów Liam'a nie jestem do końca pewna, patrząc na Nialla, mogłabym powiedzieć, że on może zjeść dosłownie wszystko.
Uśmiechnęłam się tylko i pomogłam Horanowi z zakupami. Ten od razu zaczął szykować się do robienia ciasteczek. Zawiązał sobie zielony fartuszek, a mi podał czerwony. Zaczęłam się śmiać, kiedy widziałam go plątającego się po kuchni w tym stroju. Szybko wyjęłam telefon i pstryknęłam mu zdjęcie, kiedy szukał blachy i foremek. Wstawiłam fotkę na twitter'a z podpisem "Niall, będzie robił ciasteczka. Mrrr, przystojniaku, gdzie z tym fartuszkiem z @NiallOfficial". Uśmiechnęłam się pod nosem, a ten już mieszał ciasto. Zaczęłam mu pomagać.
Okazało się, że Horan, jest naprawdę bardzo sympatyczny. Świetnie się czułam w jego towarzystwie. Liam i Louis wybierali właśnie filmy, a Zayn i Harry o czymś gadali w salonie.
Irlandczyk wpakował już trzecią blachę do piekarnika, a ja wywróciłam oczami, bo ten cały czas uważał, że to za mało. Dosypałam jeszcze trochę czekolady do ciasta i zaczęliśmy wycinać rózne kształty z masy, dobrze się przy tym bawiąc.
- Lucy!- usłyszałam głos Malika.
- Tak?- spytałam, oblizując palec z czekolady.
- Może, wyjdziemy z Blue?- usłyszałam Harry'ego.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na zegarek. No tak Pie, już powinien sobie spacerować.
- Tak, możecie, jeśli chcecie- powiedziałam, a Niall posypał mnie mąką.
Spojrzałam na niego spod byka i za długo nie byłam mu dłużna. Wzięłam w garść trochę  mąki i wysmarowałam nią twarz chłopaka.
- No to teraz jesteś smakowity- powiedziałam z uśmiechem, ukazując przy tym parę dołeczków w policzkach.
- Uśmiechnijcie się!- ktoś krzyknął za nami.
Odwróciłam się, a tam stał Liam razem z Lou, który trzymał telefon. Niall chwycił ciasteczko i szybko je ugryzł.
- Doble- mlasnął i uniósł kciuk  w górę.
Zaczęłam się śmiać i włączyłam radio. Chłopaki nucili coś pod nosem, a ja wsypałam wszystkie chipsy do kilku misek. Tak, dokładnie to KILKU! Potem razem z Liam'em przygotowaliśmy popcorn, który zmieścił się w dwóch wielkich miskach. Niall, stał i robił kanapki, a ja na wolne talerzyki porozsypywałam cztery blachy ciasteczek  z czekoladą. Zaniosłam chipsy do salonu i położyłam na stoliku. Usłyszałam, jak drzwi się otwierają, a zza nich wylatuje Blupie cały szczęśliwy, w pysku trzymając wielkiego kija. Pies podleciał do mnie, upuścił badyl, zaczął na mnie skakać, zaśmiałam się, ukucnęłam i podrapałam go za uszami. Swoimi słodkimi oczkami na mnie patrzył, a po chwili polizał mi twarz, uśmiechnęłam się jeszcze bardziej. Wstałam i wróciłam do kuchni. Pozanosiliśmy wszystko do salonu, a Malik poszedł po komputer.
Okazało się, że każdy z chłopców ma u cioci Mel swój pokój. Więc będą tu częstymi gośćmi.
- Ej mała!- zaczął Liam.- Znam cię dopiero od kilku godzin, ale już cię kocham i wiem, że mogę ci wszystko powiedzieć- szepnął i pocałował mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się do niego i mocno przytuliłam.
- Ej! My też tak uważamy! I gdzie ten nasz przytulas?- spytali razem Louis z Harry'm.
Chłopcy do nas podeszli i mocno przytulili, po chwili poczułam jak naskakują na nas Zayn z Horanem. Uśmiechnęłam się. Wiem, że wreszcie odnalazłam dom. I prawdziwą rodzinę.
- No to jakie filmy wybraliście?- spytałam z uśmiechem.
- Obecność i duże dzieciaki, żeby potem nam się koszmary nie śniły- zaśmiał się Harry, pokazując przy tym dwie płyty z filmami.
- Ale skoro Mel nie ma, aż do rana, możemy poczekać z odpaleniem filmów i możemy zrobić twitcam'a- zaproponował Malik.
Chłopaki zawyli z radości i rzucili się na sofę. Przewróciłam oczami i obeszłam dookoła stolik i zaczęłam grzebać coś przy telewizorze. Cała piątka się przywitała, a po chwili zauważyłam, że jest zupełnie cicho. Odwróciłam się i zobaczyłam, że laptop jest zwrócony w moją stronę, a na ekranie jest moja postać.
- No chodź Lucy, nie wstydź się mała- zaśmiał się Lou.
Westchnęłam i podeszłam do nich, Liam objął mnie i posadził między sobą, a Niall'em. Uśmiechnęłam się i pomachałam do kamerki. Zauważyłam, że korzystamy z konta Zayn'a. A po chwili było pełno pytań, od fanów.
- No to zaczynamy zabawę- uśmiechnął się Malik do kamery, co pewnie u większości fanek oglądających to zaparło dech w piersi.- Pytanie pierwsze jest do Lucy.
- Co?
- Jesteś nowa, pojawiasz się na naszych twitter'ach, myślałaś, że nie będzie głośno?- zaśmiał się Harry.
Pacnęłam go w ramię, a ten poczochrał mnie po włosach.
- O Styles, uciekaj!
Chłopak szybko zwiał z sofy, a ja za nim. Blu zaczął biec razem ze mną. Po chwili, kiedy się znudził, przyśpieszył i pognał za Harry'm. Podszedł mu pod nogi, powodując, że chłopak się wywrócił. Uśmiechnęłam się szelmowsko i usiadłam na Styles'ie i zaczęłam mu czochrać jego pięknie ułożone włoski.
- Nie tylko nie włosy! Błagam nie! Gilgaj, szczyp, gryź tylko nie włosy!- krzyczał zrozpaczony.
- Przykro mi Harry, oko, za oko, ząb, za ząb- uśmiechnęłam się i wstałam.
Zobaczyłam, że Zayn stoi z laptopem przed nami, z kamerką  wycelowaną na leżącego dziewiętnastolatka. Wróciłam  na swoje miejsce, gdzie Niall przybił mi piątkę. Chłopcy wrócili na swoje miejsca.
- Dobra, no to Lucy...
- Włosobujczyni- mruknął Harry, oburzony na cały świat.
- Wolimy Lucy- dokończył Zayn z łobuzerskim  uśmiechem.- Pierwsze pytanie, kim jesteś?- zadał pytanie i po chwili zdał sobie sprawę jak to musiało głupio brzmieć, bo zaczął się śmiać.
- Lucy to moja kuzynka- powiedział Payne, a ja mu przytaknęłam.
- Dobra, drugie: Czy to ty pobiłaś Niall'a w wyścigach?
- Tak, tak ja!- uśmiechnęłam się i popatrzyłam na blondyna, który tylko rozłożył ręce, jakby o niczym nie wiedział.
- Jest niesamowita!- krzyknął Louis.- Kieruje z taką łatwością, że o mamuniu, przejechałbym się jeszcze raz- piszczał, a dłonie położył sobie na policzkach.
- Ile masz lat?- znowu spytał Zayn.
- Siedemnaście lat, w grudniu osiemnaście- uśmiechnęłam się i poprawiłam sobie włosy.
- Czy łączy coś cię z Niall'em?- spytał śmiejąc się Harry.
Horan spojrzał na mnie unosząc brwi i się uśmiechnął, szturchnął mnie w brzuch i ja się uśmiechnęłam.
- Oprócz tego, że obaj jesteśmy niesamowitymi łakomczuchami i się przyjaźnimy, to nie- odpowiedziałam i chwyciłam ciasteczko z talerzyka.
Wsadziłam sobie trochę do buzi, a Niall urwał połowę i sam ją pożarł, uśmiechając się przy tym do kamerki.
- Teraz pytanie do wszystkich- rzucił Malik- nasze ulubione kolory. Hmmm, mój to niebieski- uśmiechnął się.
- Mój czerwony- powiedział Lou.
- Mój to juziowy- zaskomlał Harry.- Uwielbiam dziewczyny z juziowymi policzkami.
- Mój to chyba fioletowy, tak, zdecydowanie fioletowy- zawahał się Liam.
- Mój zielony- powiedziałam razem z Nailler'em.
Zaczęliśmy się śmiać. Popatrzyliśmy po sobie i pokręciliśmy niedowierzająco głową.
- Dobra to na tyle, kończymy spadamy, kochamy was, lecimy oglądać filmy i będziemy się obżerać, tak, że uhhh- powiedział Zayn.
Harry włączył film. Skuliłam się i chwyciłam miskę z chipsami.
***
Po dwóch godzinach, piszczenia, wysypywania chipsów, mówienia "Nie, tylko tego nie otwieraj", film się skończył. Niall zapalił światło i spojrzał po nas wszystkich, aby się upewnić, że wszyscy są cali i zdrowi.
- Może chwile pogadajmy, co? Żeby tak jakoś nie pamiętać tego filmu- zaproponował Lou.
Przytaknęłam i odłożyłam poduszkę na bok. Chwyciłam jedną z kanapek i zaczęłam ją jeść, siadając po turecku, koło Harry'ego.
- Mam pomysł, żeby cię lepiej poznać, trochę cię popytamy- zaproponował Zayn.
- Okej, pytajcie- uśmiechnęłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to z pełnymi ustami.
- Dlaczego twoi rodzice popadli w nałogi?- spytał Lou.
- No więc, mój tata był wziętym biznesmenem, ze swoją firmą. Raz na giełdzie, po prostu źle obstawił i stracił wszystko. Potem się przeprowadziliśmy do tamtej kamienicy, tata starał się znaleźć jeszcze pracę, ale nikt nie chciał mu już zaufać, zaczął pić, mama próbowała go od tego odciągnąć, w końcu i sama zaczęła pić. A po kilku latach, kiedy znalazła prochy u mnie w pokoju, zaczęła ćpać, jak oszalała. Potem było już podobnie, ojciec co jakiś czas chodził i szukał pracy, kiedy brakowało im pieniędzy na towar, był w miarę ogarnięty więc, szukał, kiedy mu się nie udawało, wracał wściekły, zdejmował pasek, zaczynał mnie bić, rzucał we mnie wszystkim dosłownie, od plastikowego krzesełka dla dzieci, po szklanki. Czasami się zdarzało, że rzucał mnie na rozgrzaną kuchenkę. Czułam wtedy taki wstyd, taką nienawiść, a tata się uzależniał od tego, kiedy ze mną kończył, zaczynał z mamą, bił ją najpierw paskiem, a potem zabierał do sypialni i...- czułam jak jakaś gula zaczynała mi rosnąć w gardle- gwałcił- powiedziałam, czując jak łzy zaczynają mi napływać do oczu.
- Matko Boska- szepnął Liam i mocno mnie przytulił.
Chłopcy patrzyli na mnie mocno zdziwieni. Niall zakrył dłońmi twarz, Lou patrzył na mnie z załzawionymi oczami, a Harry i Zayn wyglądali tak jakby chcieli kogoś zaraz rozwalić.
- Dobra kolejne pytanie- uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Dobra coś takiego rozluźniającego- mruknął Zayn rozciągając ramiona- Lubisz rysować, tak?
- Tak- odpowiedziałam.
- To co najbardziej lubisz rysować, malować, szkicować?
- Księżniczki- szepnęłam, czując jak się rumienię. Chłopcy się uśmiechali, tak jakby to było coś strasznie urocze.
- Zombie księżniczka, rysuje zwyczajne, śliczne księżniczki z bajek?- spytał Loczek.
- Dlaczego?- szybko dodał Lou.
- Jak byłam mała, mama czytała mi książki o księżniczkach, zawsze je lubiłam, a teraz je rysowałam, może dlatego, że liczyłam na to, że tak jak i one będę miała swoje szczęśliwe zakończenie. Z księciem z bajki na białym koniu i będziemy tak żyć długo i szczęśliwie.
- Kolejne, kiedy masz urodziny?- spytał Liam.
- Dwudziestego grudnia.
- No to jeszcze mamy czas na wymyślenie prezentu chłopaki, ze spokojem.
- Twoja ulubiona książka?- spytał Harry.
- Seria Harry'ego Pottera.
- Moja też!- krzyknął Zayn i przybił mi żółwika.
- Ulubiony film?- rzucił Liam.
- Na zawsze twój.
- Ilu miałaś chłopaków?- zaśmiał się Irlandczyk.
- Takich na poważnie? Żadnego- uśmiechnęłam się.
- Co?!- krzyknęli mocno zdziwieni.
- Mówię na poważnie. Ale wątpię, żebyście chcieli słychać o tych innych.
- Dalej mów- ponaglił mnie Horan.
- Nie myślicie sobie, że jeszcze się nie całowałam, ani coś w tym stylu nie? Bo to nie tak. Często się zdarzało, że Ross, ten co kazał nam urządzić tą całą akcję z SEX MOBEM i podobnymi, naćpał się, brał mnie do sypialni, nie żebym chciała, po prostu sama byłam nieźle zjarana, napita czy w podobnym stanie. A potem się działo. Podobnie było z Tomem, którego uważałam za przyjaciela, dopóki mnie nie zgwałcił. Byłam wykorzystywana przez nich. Czułam się- złapałam powietrza i pokręciłam głową- jak dziwka, dziewczyna, dziewczyna, też coś dziewczynka, która nie mogła się sprzeciwić, bo mogli ją zabić. Sądzili, że skoro się ubieram się na czarno to jara mnie coś takiego, a ja wtedy cierpiałam, nie mogłam znieść myśli, że oni ot tak zgwałcili mnie, wykorzystali, a podczas pracy udawali, że nic się nie stało. Nie mogłam na nich patrzeć, dlatego poszłam na odwyk. Dlatego już nie biorę, nie piję, nie palę. Bo boję się, że to koło będzie się zataczać- skończyłam.
Niall wstał i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Popatrzyłam po chłopcach, a oni tylko zmarszczyli brwi i mocno mnie wszyscy objęli.
[Niall Horan]
Co tak naprawdę czułem? Nienawiść do samego siebie. Kiedy jej słuchałem, o tym co ona przeżyła, a co ja. Co ja niby przeżyłem? Ja mam raj na ziemi, pomyśleć tylko tyle, że na tej samej ziemi, panowało dla niej piekło. Przecież ona jest taka malutka, drobniutka, jest krucha, niczym porcelanowa laleczka.
Musiałem wyjść z tego domu. Musiałem, jakoś odreagować. Nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Przecież znam ją tylko od kilku godzin, a już znaczy dla mnie tak wiele.
Kiedy wygrała ze mną ten wyścig, zaimponowała mi, pomimo tego szczerego i pięknego uśmiechu, można zobaczyć w jej oczach żądzę mordu. W tych czarnych jak węgiel oczkach, zobaczyłem i nienawiść, ból, miłość, radość, podczas tych kilku godzin, zdążyła się przed nami tak otworzyć.
A jak ją zobaczyłem pierwszy raz, przy Liam'ie? Zamurowało mnie. Wiedziałem, że z nią nie będzie nudno,  ale nie sądziłem, że tak szybko wpadnę. Chciałem, sobie to wybić z głowy, podczas jazdy, podczas pobytu w kawiarni, podczas oglądania filmu. Ale nie mogłem, bo albo słyszałem jej śmiech, krzyk, albo po prostu patrzyłem na nią, patrzyłem jak się bała podczas tego oglądania. Jak tuliła się do poduszki, zamiast do mnie!
Matko Niall! Ogarnij się człowieku! To tylko zwykła dziewczyna,którą byś skrzywdził. A za to zabiłby cię Liam i ciotka Mel. Spojrzałem na księżyc i usiadłem na fontannie. Słyszałem jak woda chlupie, uśmiechnąłem się do siebie i zakryłem twarz w dłoniach.
Na twitterze już jest o niej głośno. A to ja wstawiłem jej zdjęcie, potem Zayn z wyścigu, potem Lou jak piekliśmy ciasteczka, a na koniec jeszcze u Malika ten twitcam i to pytanie. Chciałem usłyszeć co ona na to odpowie, chciałem wiedzieć. No, ale co ona mogła innego odpowiedzieć? Ona nie jest tak głupia jak ja, nie daje się tak łatwo.
Usłyszałem, jak ktoś otwiera i zamyka drzwi, potem jego kroki, a na końcu jak ktoś siada obok mnie. Spojrzałem na nią i się uśmiechnąłem.
- Wiem, że to zbyt wiele emocji jak na jeden dzień. I przepraszam- powiedziała.
- Za co?- spytałem oszołomiony.
- Za to, że wyprowadziłam cię z równowagi.
- Nie wyprowadziłaś. Po prostu nie mogę uwierzyć, że ten świat, zarazem tak piękny, jaki i tak okrutny- prychnąłem.
- Świat jest piękny, tylko ludzie to kurwy- powiedziała prosto z mostu.
Zacząłem się śmiać i mocno ją objąłem. Spojrzeliśmy w księżyc i wiedziałem, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
***
Ocknąłem się, kiedy poczułem, że dziewczyna drży. Zdjąłem swoją bluzę i narzuciłem ją jej na ramiona. Uśmiechnęła się, jednym z najpiękniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałem.
Chwyciła mnie za rękę i poszliśmy do domu. Otworzyłem drzwi, a chłopacy siedzieli przed komputerem i coś sprawdzali na twitterze.
- No młoda jesteś w trendach- pisnął Harry.
- Co z tego? Oglądamy drugi film?- spytała i usiadła, a ja obok niej.
- Jasne. Włączaj tych dzieciaków- powiedział Lou do Liam'a, za co od razu oberwał poduszką w łeb.
Film był śmieszny, naprawdę. Ale skoro zaczęliśmy go oglądać dobrze po pierwszej w nocy, na połowie większość przysnęła. Tylko ja oglądałem, kiedy poczułem jak ktoś kładzie mi głowę na ramieniu.
Spojrzałem na Lucy i się uśmiechnąłem. Zdawałem sobie sprawę, że już dawno śpi. Pocałowałem ją w czubek głowy i sam odpłynąłem w ramiona Morfeusza.
__________________________________________________
No i oto jest rozdział 6 *.*
Podoba się wam? Mam nadzieję, że tak <3
Pisało mi się go dość dobrze :) Więc, chyba nie jest taki dołujący :D
Jest mi trochę smutno, bo myślałam, że jednak będzie te sześć komentarzy pod ostatnim rozdziałem, no ale się zawiodłam, ale nie wszystko od razu, prawda? :)
Jeśli możecie, udostępniajcie mojego bloga na twitter'ach czy coś w tym stylu, naprawdę byłabym wdzięczna :) 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Kocham was, aniołki <3 
~Evil Queen

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 5.

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM. 

- No chyba, ktoś przegrał zakład?- spytałam, jak tylko odwróciłam się do Niall'a.
On się zaśmiał i przytaknął. Wyjął z kieszeni telefon, pokazał mi, że jest na twitterze i pisze, że jest ciamajdowatym kierowcą, bo w wyścigu pokonała go siedemnastolatka.
- Może być?- spytał.
Uniosłam dwa kciuki w górę i wytknęłam język, chłopak, zrobił mi fotkę i wstawił ją na twitta. Wsiadłam razem z Liam'em do samochodu, tym razem ze strony pasażera. Zapięłam pasy i już po chwili byliśmy na autostradzie.
Liam spojrzał na mnie i lekko pociągnął  za rękaw kurtki Louisa. Zarumieniłam się i szybko zrzuciłam ją z ramion.
- Niech zgadnę, ten baran otworzył szyber dach jak zaczęło padać?- spytał. Zaczęłam się śmiać i przytaknęłam.- Lepiej mu ją oddaj, bo jak pojedzie do Els, to będzie niezła jazda.
Usłyszałam i od razu uśmiech zszedł z mojej twarzy. Oni mieli już plany, a ty głupia liczyłaś na to, że posiedzą  z tobą.
- Pojedziesz z nami na lunch, poznasz dziewczyny, potem  wrócimy do cioci Mel, zrobimy sobie jakiś seans filmowy. Wakacje się dopiero zaczynają, a w lato ciocia jest zawsze strasznie zapracowana. Ostatnio jak adoptowała chłopaka, to cały czas się nim zajmowaliśmy, no, ale on nie miał takich klasyfikacji jak ty- mrugnął do mnie.
- Co się z nim stało?- spytałam, bojąc się, że na drugim piętrze, którego mi ciocia nie pokazała, znajdują się ich ciała w starych skrzyniach, powoli rozkładając się i pozostawiając po sobie tylko szkielety.
- Rodzice, chcieli z powrotem syna. Nie byli od niczego uzależnieni, a zdziwił mnie fakt, że podpisali papiery, a miesiąc później pojawili się- wzruszył ramionami.
Wyciągnęłam komórkę, i poszukałam w kontaktach, numer zapisany jako dom. Wybrałam numer i z narastającym lękiem, przyłożyłam słuchawkę do ucha. Po dwóch sygnałach usłyszałam surowy głos mojego ojca.
-Hallo?- spytał, a ja się wzdrygnęłam.
- Cześć tato, tutaj Lucy- przywitałam się, a po chwili usłyszałam ciche mruknięcie.
- Lucy! Wracaj natychmiast do domu. Nie chcę słyszeć...
- Tato, przeczytałeś list?- spytałam, wchodząc mu w słowo.
- Tak i nie podoba mi się to Lucinda! Masz wracać z tego Bostonu, czy czegoś tam. 
- Londynu, tato, Londynu. Nie wrócę tato, jestem pół świata dalej od ciebie.
- WRACAJ!- warknął.
- Nie tato, możesz mi dać mamę?
- Matka śpi, zaćpała się, widzisz do jakiego stanu ją doprowadziłaś?- zarzucił. Zagryzłam dolną wargę i pokręciłam głową z politowaniem, ale jednak czułam jak łzy zaczynają mi napływać do oczu.
- To ty nas obie doprowadziłeś do takiego stanu. Mama się nie postawiła, ja też zbyt długo czekałam, wybrałam łatwiejszą drogę tato i nie zwalaj winy na mnie. Jeszcze dziesięć lat temu byliśmy normalną rodziną, wywalili cię z roboty, zacząłeś pić, potem mama, a potem u niej zmieniło się to w dragi.
- Nie waż się tak do mnie odzywać.
- Przykro mi, ale już nie ty mi mówisz co mam robić. Mam pomysł idź do monopolu, kup sobie piwa i skończ się znowu. Może znowu stracisz jakieś dziecko. A nie zapomniałam, że jestem jedynaczką, ale wychowałam się wśród sierot. W umowie macie, pół roczny odwyk z przedłużeniem, jakie będzie tylko potrzebne. Jeśli chcesz żyć skorzystaj z niego. Do zobaczenia, tato- powiedziałam i rozłączyłam się.
Schowałam telefon do kieszeni i zaczęłam patrzeć się na las, który mijał mi przed oczami. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Zobaczyłam jak coś miga mi przed oczami, a potem się zatrzymaliśmy. Zdezorientowana, spojrzałam na Liam'a czy czasem nie oszalał, ale on mnie przytulił i pozwolił się wypłakać. Po chwili do okna zapukał Harry. Spojrzał na mnie i od razu otworzył drzwi. Wcisnął się na siedzenie, popatrzył po nas i uniósł pytająco jedną brew.
- Lucy rozmawiała z ojcem.
- Nie, nie z ojcem, to jest demon wcielony w ciało człowieka i tak jakby los chciał mnie za coś ukarać obdarzył mnie nim- szepnęłam, a chłopcy się zaśmiali.
Harry podał mi chusteczkę, otarł nią moje łzy i pocałował lekko w policzek. Uśmiechnęłam się, poczochrał mi włosy i wyszedł z samochodu. Liam westchnął i spojrzał na mnie.
- Młoda, teraz masz nas, nie ma się co przejmować, ogarnij się i jedziemy do naszych wyroczni- powiedział i przewrócił oczami.
Oparłam się i patrzyłam jak Liam, równie dobrze jeździ, ale to po równym terenie. Przymknęłam oczy i czułam jak odlatuję.
***
Obudziły mnie głośne alarmy, które pewnie chłopacy, włączyli na pobudkę. Otworzyłam oczy, patrzyli się na mnie i najwyraźniej się zmartwili, że coś źle zrobili.
- Co jest, za cicho, czy jak?- krzyknął Zayn.
- Nie wiem!- odkrzyknął Louis.
Uśmiechnęłam się szeroko, wyciągnęłam ręce w górę i pokręciłam palcami, tak jak zwykle korci się małe dzieci.
- Wychowałam się w kamienicy, gdzie co chwilę coś się działo, a to morderstwo, gwałt, przemyt narkotyków. Syreny, to mój poranny budzik.
- Szlag- westchnął Niall.
Wysiadłam z samochodu i popatrzyłam po parkingu.Zapewne jesteśmy już w centrum, w którym umówili się chłopcy. Przełknęłam ślinę, a Harry pchnął mnie naprzód.
To dziwne, znam ich ledwie od paru godzin, a już czuję, że mogłabym im powiedzieć wszystko. Czuliśmy się luźno w swoim towarzystwie, nikt nie zwracał uwagi na to co robimy, mogliśmy spokojnie się dogadać, tak jakbym znała  ich od dziecka.
Spojrzałam na Styles'a, morderczym spojrzeniem, oddałam Louis'owi kurtkę i ruszyłam za Niall'em. Chłopak spojrzał na mnie i szturchnął lekko w łokieć. Uśmiechnęłam się i zagryzłam dolną wargę.
- Jak chcesz to zrobię ci te ciasteczka, ale normalne- powiedziałam. Zrobił znak zwycięstwa.
Trzepnęłam go w ramię, a on zaczął się śmiać. Zarzucił mnie sobie na ramię i pobiegł przed siebie. Wbiegliśmy do centrum, a ten od razu rzucił się na ruchome schody. Krzyczałam i biłam go po plecach.
- Niall, puszczaj mnie!
Chłopak podbiegł do fontanny i mnie na niej postawił. Spojrzałam na niego naburmuszona, miałam ochotę mu powyrywać nogi z tyłka. Zeskoczyłam z fontanny i poszłam do reszty chłopaków. Po chwili za sobą usłyszałam pisk. Odwróciłam się, zobaczyłam blondyna z gromadką dziewczyn, patrzące się w niego jak w obrazek. Chłopak wskazał  na resztę grupy. Dziewczyny rzuciły się na nas. Liam pociągnął mnie do siebie i schował pomiędzy nim, a Zayn'em.
- Rozszarpałyby cię-  zaśmiał się i zaczął pozować do zdjęcia.
Niall doszedł do chłopaków, pożegnał fanki i pociągnął nas w stronę kawiarni Paris Coffe. Przy jednym ze stolików siedziały trzy śliczne dziewczyny. Uśmiechnęłam się nerwowo i przytaknęłam do Harry'ego, który cały czas do mnie coś mówił. Loius podbiegł do ślicznej szatynki, którą kiedyś widziałam na zdjęciach z nim. Dał jej całusa w policzek i przywitał się z dwiema pozostałymi dziewczynami. Zayn pocałował blondynkę czule w usta, a Liam podszedł do ostatniej z nich i pocałował w policzek.
- Dziewczyny- odchrząknął Harry, skłonił się i uśmiechnął zawadiacko.- To jest Lucy, kuzynka Liam'a- przedstawił mnie.
Uśmiechnęłam się do dziewczyn, ale nadal nic nie mogłam z siebie wydusić.
- Hej, jestem Perrie- odezwała się blondynka.
- Ja Sophia- powiedziała dziewczyna koło Liam'a.
- A to jest Els- zaćwierkał Lou i pocałował dziewczynę w czubek głowy.
Usiadłam pomiędzy Harry'm, a Niall'em. Zamówiłam latte i popatrzyłam na dziewczyny.
- Skądś cię kojarzę, ale nie mam zielonego pojęcia, skąd- mruknęła Perrie.
Eleanor klasnęła dłońmi i zagryzła wargę.
- Wiem, ty! Ty byłaś w SEX MOBIE! I to ty narysowałaś środkowy palec z napisem"Fuck you, bitches!"!- krzyknęła i zaczęła się śmiać.
Wszyscy się zaśmiali, a ja czułam, jak na moje policzki wkradają się rumieńce.
- Wiecie co?- zaczął Malik.- Według mnie to jest niesprawiedliwe, że nawet nasze dziewczyny ją widziały w tych filmikach, a my nie!
- Zgadzam się- powiedział Niall, prawie wypluwając mufinkę, którą przed chwilą kupił.
Eleanor z satysfakcją, chwyciła telefon i coś w nim zaczęła szukać. W tym samym momencie, podeszła do nas kelnerka i podała każdemu to co kto zamówił. Podziękowałam i od razu upiłam trochę kawy. Nagle usłyszałam znaną piosenkę, zachłysnęłam się, a dziewczyna wyciągnęła komórkę w stronę chłopców.
O Matko, co za wstyd, nie oglądajcie tego, błagam. Zaraz mnie na pewno wyśmieją, zaczną się ze mnie nabijać i mówić, że nie mam piątej klepki. Wzięłam kolejny łyk, kawy, a ręce drżały mi przy tym tak, jakbym miała zaraz wylać cały kubek na spodnie. Słyszałam, że muzyka się kończy, a chłopaki spojrzeli na mnie i się uśmiechnęli.
- No, no, no...- mruknął coś Tommo.
- Dobra, dobra, wiem, jestem ułomna i nienormalna, że się w to pchałam- wybuchnęłam.
- Mi się tam podobało- rzucił Liam.
- Jakie ruchy, o matko, nawet Niall się tak nie rusza, kiedy dostanie nutelle!- krzyknął Harry.
Zaczęłam się śmiać, nie mogę uwierzyć, to im się podobało. Czyli nie jest jeszcze tak źle. Jestem ciekawa co ciocia Mel, na to powie. W ogóle, ostatnio jestem ciekawa bardzo wielu rzeczy.
- Ej, to nie prawda! Ja nigdy nie tańczę, jak dostanę nutelle- tłumaczył się Irlandczyk.- Tańczę jak dostanę żelki, jak nutellę, skaczę!
Zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej. Poczułam wibracje w kieszeni wyjęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam na numer, który od razu rozpoznałam.
Matt...
Westchnęłam i odeszłam od stolika, mówiąc, że to ważne. Wyszłam z kawiarni i oparłam się o barierkę, przycisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Hallo?- spytałam.
- Lucy?! Lucy gdzie jesteś, co się z tobą dzieje? Byłem na komisariacie, ale nic mi nie chcieli powiedzieć. W domu, twojej mamy nie było, a ojciec, powiedział, że nie chce nigdy więcej o tobie słyszeć. Lucy, co się stało, coś ci zrobił, tak? Powiedz mi gdzie jesteś?
Serce mi miękło, jak słyszałam te miłe słowa, jak czułam, że mu na mnie zależy, że mnie nie zostawi, że się o mnie martwi. Wzięłam głęboki wdech, powstrzymując się przed kolejnymi łzami. Lucinda, cholera, co jest z tobą, ostatnio, nic innego nie robisz, jak płaczesz. Weź się w garść, uśmiechnęłam się pocieszająco, zapominając o tym, że Matthew, mnie nie widzi tylko słyszy.
- Matt, wszystko dobrze jestem, hm...- mruknęłam, patrząc na śmiejących się chłopców przy dziewczynach- jestem bezpieczna, już nic mi nie grozi. Mama pewnie poszła na odwyk. Wiem, że dla mnie to zrobi. A ja Matt, jestem daleko i raczej szybko nie wrócę.
-Co?! Jak to, Luc? Mów, co się dzieje? 
- Jestem w Londynie, adoptowali mnie.
- Przecież ty masz siedemnaście lat- warknął.
- I jestem niepełnoletnia, to chyba chciałeś powiedzieć, bo chyba o tym zapomniałeś, jak  zwiałeś z komisariatu. Gdybyś wtedy tam był, ja nigdy bym tu nie przyjechała. Nigdy bym nie opuściła Seattle. Zapomniałeś o mnie Matt. A teraz mówisz, że się martwisz, wiesz co jest zabawne? Jeszcze te trzy dni temu, bym ci uwierzyła. Wtedy jeszcze tak.
Usłyszałam trzask, pewnie rzucił telefonem w łóżko, a po chwili już słyszałem krzyk. Jakby chciał kogoś uderzyć. Rozłączyłam się i popatrzyłam chwilę na ekran.
- Przepraszam Matt- szepnęłam.
Otarłam pojedynczą łzę z policzka, schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Wymusiłam fałszywy uśmiech i wróciłam do kuzyna z papierka i znajomych. Usiadłam przy stoliku, wszyscy na mnie spojrzeli, a ja się zdziwiłam.
- O co chodzi?- zaśmiałam się.
- Jesteś dobrą tancerką- podsumowała Perrie- pewnie, Melissa wyśle cię do szkoły artystycznej- mruknęła.
Szkoła? Jaka szkoła artystyczna? Jaka w ogóle szkoła? Nie byłam w szkole od chyba pół roku. Nie żebym się  źle uczyła, zawsze semestry kończyłam z wyróżnieniami, ale artystyczna? Ja się tam nie nadaję.
- Zobaczymy, do szkoły zostało nam trochę czasu- powiedziałam i dopiłam kawy.
Zayn wstał, pocałował blondynkę w usta, podobnie zrobili Liam i Louis ze swoimi dziewczynami. Niall szturchnął mnie w ramię i pokazał, że wychodzimy. Wstałam, pożegnałam się z dziewczynami i całą szóstką ruszyliśmy w stronę parkingu.
_________________________________________________________
Jest i oto rozdział siódmy *.*
Podoba się wam? Mam nadzieję, że tak, wiem, że krótki, ale tak jakoś mi pasowało, żeby to tutaj się kończyło :)
Jeśli przeczytałeś, zostaw po sobie komentarz, to chwila dla ciebie, a dla mnie motywacja do dalszego pisania <3
I jeszcze jedna sprawa: KOMENTARZE. 
Widzę tyle wyświetleń, a komentarzy coraz mniej ;c Tak więc czekam na SZEŚĆ KOMENTARZY i dodam nowy rozdział, wiem, że was na tyle stać <3
KOCHAM WAS. 

~Evil Queen. 

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 4.

Wstałam dość późno, ale nic dziwnego, skoro po raz pierwszy od tygodnia tak dobrze spałam. Blupie już siedział i wpatrywał się we mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. Przykryłam się jeszcze kołdrą, kiedy labrador szturchnął mnie nosem. Westchnęłam i wygramoliłam się z łóżka.
Sięgnęłam do walizki, wyjęłam z niej czarne rurki, białe trampki, białą koszulkę z czarnym tygrysem i czarnymi długimi, luźnymi rękawami. Poszłam do łazienki, przemyłam twarz, umyłam zęby, wyprostowałam rude włosy, na twarz nałożyłam lekką warstwę pudru, niebieskie oczy znowu ukryłam, pod czarnymi soczewkami, a tunele z uszu wyciągnęłam. Do jednej z dziurek włożyłam rozpychacz, a druga już prawie zniknęła. Oczy wymalowałam eyelinerem i mascarą. Ubrałam się, na nogi wsunęłam trampki.
Wróciłam do pokoju, poszperałam w pokoju, w końcu znalazłam swoją czarną czapkę beanie, spojrzałam w lustro, wyprostowane u nasady włosy zostały przykryte przez czapkę. Spojrzałam w lustro, gdzie usta wymalowałam sobie na czerwono, uśmiechnęłam się do siebie. Blupie'ego ubrałam w szelki i wyszłam z pokoju, słysząc jak za mną kroczy jasny labrador.
Poszłam do kuchni w której nikogo nie było, przyszykowałam sobie płatki i poszłam do ogrodu, gdzie Mel siedziała, popijała kawę i sprawdzała coś w komputerze. Dalej, przy ogrodzeniu rósł niewielki las, z solidnie rozrośniętymi sosnami i klonami. Od razu wiedziałam, że tam będzie moje ulubione miejsce.Po drugiej stronie był średniej wielkości staw, z rosnącą trzciną i kwiatami Lili wodnej. Niewiele dalej w okrąg były poustawiane kłody drewna, a na środku, było miejsce na wielkie ognisko. Pod ogrodzeniem stała wielka drewniana altanka. Całość, aż zapierała dech w piersiach i się zaśmiałam.
Usiadłam naprzeciwko Mel. Uśmiechnęłam się do niej, a filiżanka, która wędrowała do jej ust zatrzymała się w połowie drogi.
- Cześć ciociu Mel- powiedziałam i zaczęłam jeść płatki.
Blu spojrzał na mnie i zaskomlał. Westchnęłam, pobiegłam do pokoju, chwyciłam jego miski i karmę z torby. Zeszłam na dół, postawiłam mu miski na ziemi i do jednej wsypałam karmę, a do drugiej nalałam wody. Wróciłam do ogrodu, a Melissa czekała na mnie z założonymi rękoma na piersiach.
- Chcesz być bardzo trudna?
- Jak tylko się da- odpowiedziałam jej, a ta się tylko uśmiechnęła.- Daj spokój, to tylko włosy, ty pewnie też w moim włosy je już farbowałaś- dokończyłam.
- Tak, farbowałam, ale na normalne kolory.
- Jestem ruda z natury. Wróciłam do naturalnego koloru- poinformowałam.
- To jest rubin, a nie rudy!
Westchnęłam i popatrzyłam na nią.
-Mam takie włosy od urodzenia! Mogę ci pokazać zdjęcie jak miałam siedem lat- powiedziałam i skończyłam jeść płatki.
- Poproszę.
Chwyciłam brudną miskę, po drodze wsadziłam ją do zmywarki i znowu pobiegłam do pokoju po zdjęcie, które zabrałam z mieszkania rodziców. Wróciłam na taras i podałam malarce zdjęcie z rodzicami. Przyjrzała mu się dokładnie, a potem mi.
- To interesujące, jesteś jeszcze bardziej inna niż myślałam- w końcu powiedziała.
Uśmiechnęłam się i zawołałam psa. Chwyciłam jego gryzaka i zaczęłam się z nim wygłupiać. Labrador szczekał i skakał po mnie, a ja mu nie oddawałam zabawki. Biegłam tyłem, kiedy Blupie złapał w zęby piszczałkę.  Chwilę później się z kimś zderzyłam. Poczułam  jak czapka zsuwa mi się z głowy. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, przystojnego bruneta, który uśmiechał się uroczo.
- A więc to ty jesteś moją kuzynką?- spytał mnie, podając mi dłoń. Przytaknęłam i ujęłam jego dłoń.- Jestem Liam Payne.
- Wiem kim jesteś- wykrztusiłam, a on się jeszcze bardziej uśmiechnął.- Jestem Lucy.
- Też wiem kim jesteś- powiedział i oboje zaczęliśmy się śmiać.- Chłopaki chodźcie, ona nie jest straszna.
- Liam, dostaniesz kopa w dupę, ja się nie boję siedemnastolatki, tylko tego jak bardzo jest trudna!- wrzasnął głos, który często słyszałam na nagraniach, podejrzewam, że to Harry Styles.
- Dobrze wiesz, że Melissa szukała bardzo...- przerwał blondyn, kiedy mnie zobaczył.
- Ona jest zajebista!- krzyknął Louis i podbiegł do mnie. Zaczął bawić się moimi włosami, spojrzał mi w oczy i lekko odskoczył.- Jezu, jakie ty masz oczyssska!
Podniosłam szybko czapkę z ziemi i założyłam ją na głowę. Liam, Zayn, Harry i Niall, stali naprzeciwko mnie i Louisa, zmierzyli nas obu i stali z szeroko otwartymi oczami. Popatrzyłam na siebie jakbym nie miała spodni, a potem spojrzałam na Louisa i zaczęłam się śmiać, chłopak był ubrany podobnie do mnie, bluzkę miał ze słoniem, a na głowie nie miał czapki. Chłopak przybił mi piątkę.
Liam objął mnie i okręcił dookoła. Kiedy mnie postawił, podniósł mi bluzkę do góry i zobaczył moje żebra.
-Wiedziałem, że coś mnie kuje, ale nie wiedziałem, że to twoje kości- mruknął- pożądanie cię tu najemy- zaśmiał się i poszliśmy wszyscy do cioci Mel.
Kobieta spojrzała na  mnie i się uśmiechnęła. Wstała i mocno uściskała każdego z chłopaków, a potem wszyscy razem usiedliśmy przy stoliku.
- No to opowiedz nam jak zwróciłaś uwagę ciotki Mel?- zaśmiał się Niall.
Zarumieniłam się i spojrzałam na ciocię. Ona przytaknęła i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Dwa dni temu razem z przyjaciółmi, którzy już skończyli osiemnaście lat zaplanowaliśmy akcję, typu, wpadamy z dobrą muzą do burdelu i robimy zamieszanie. Wiecie, zdarzyło się, że ludzie i byli wściekli, zawstydzeni i tacy od razu wychodzili, a ci co mieli wszystko za przeproszeniem- powiedziałam patrząc na Mel- w dupie, robili to za co zapłacili. Yale nakręciła wszystko i wstawiła na YouTube pod hasłem "SEX MOB"- powiedziałam i popatrzyłam na nich.
Uśmiechali się i grzebali teraz w komórkach zaśmiałam się i zaczęłam dalej.
- Wczoraj razem z nimi poszliśmy zniszczyć ratusz. Mieliśmy samochód, który prowadziłam, powiedzmy, że byłam pupilkiem zleceniodawcy.
- A jak on wam płacił?- spytał niepewnie Liam.
- W dragach, wszystko co dało się zajarać, połknąć lub wstrzyknąć- zaśmiałam się.- Kilka miesięcy temu zrezygnowałam, byłam na odwyku, nie wypuszczali mnie, mam pełno blizn, po tym co tam sobie nawyrabiałam.
- Co dokładniej?- spytał cicho Harry.
- Wybijałam szyby gołymi rękoma, rzucałam  lustrami i chodziłam po szkle gołymi stopami, turlałam się w nich. Przecinałam sobie skórę.- Uniosłam rękaw bluzki do góry i pokazałam białą bliznę w kształcie Insygnii Śmierci z Harry'ego Pottera.- Tak czy inaczej, pomalowaliśmy mniej, więcej cały budynek, a kiedy policja przyjechała, my już  jechaliśmy przed siebie.
- Dlaczego ty prowadziłaś?!- wrzasnął Niall. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jak tylko dostałam prawo jazdy, brałam udział w wyścigach razem z Matt'em. Był dla mnie jak brat, nauczył mnie wszystkiego. Aż w końcu wygrałam ja, a on był po mnie. Potem zrezygnował z tego. A ja jako przyjaciółka, obiecałam, że nie będę już jeździć. Ross, dobrze o tym wiedział i wiedział, że jak będą nas gonić, o wiele lepiej poradzę sobie z wymijaniem policji.
- Ale w końcu was złapali...- szepnął Zayn.
- Dopiero jak znaleźliśmy na swoim niby bezpiecznym terenie. Potem już było komisariat, biuro komendanta i potem rozmawialiśmy już z ciocią Mel.
- Nie, żeby coś, ale lepszego kierowcy od Niall'a nie ma!- powiedział Louis, a ja uniosłam brwi.
- Daj mi samochód, wolną przestrzeń i się przekonamy- powiedziałam.
Po zgromadzonych przebiegło krótkie "Uuuu", a ja z Nialler'em wymieniłam mordercze spojrzenia.
- Dobra- odezwał się i podał mi rękę.
- Jak wygram piszesz na swoim twitterze, że jesteś ciamajdą i ofermą w jeździe samochodem i, że przegrałeś nawet z dziewczyną.
- Zgoda, a jak ja wygram robisz ciasteczka w kształcie samochodu i na każdym napiszesz "Niall #1".
Uśmiechnęłam się i przytaknęłam.
- Przepraszam, ale chyba je też coś  tu mam do powiedzenia- wtrąciła się Melissa.
- Będę na nią uważał ciociu- powiedział Liam.
Wstałam i poszłam za chłopakami. Pomachałam cioci na pożegnanie. Podbiegłam do Liam'a.
- Nie potrzebuję opieki- mruknęłam, a on się zaśmiał.
- Potrzebujesz, ale nie chcesz się do tego przyznać- stwierdził i pokazał mi trzy cudne samochody.
Jedno to czerwono-czarne BMW M3 tuning, przyjrzałam mu się uważnie i zobaczyłam, że Liam rusza ku niemu. Uśmiechnęłam się, chyba wiem jakie autko dostanę.  Drugie to srebrne porsche panamera, do którego wsiadał Zayn, razem z Louisem. A Niall, razem z Harry'm szli ku białemu mercedesowi GLA.
Pobiegłam za Liam'em i wsiadłam od strony pasażera.
- Niezłe cacuszka- westchnęłam.
- Nie wiem, czy to będzie cacuszko, jak ci je powierzę- mruknął i się uśmiechnął.
- Ej, może i jeżdżę niebezpiecznie, ale jeszcze żadne autko nie zostało poszkodowane. Jestem totalną blacharą, cierpię, jak samochód cierpi.
- Jedyne pocieszenie.
Chłopak odpalił i ruszyliśmy na przedmieścia. Po kilkunastu minutach byliśmy w ciemnym i gęstym lesie. Wysiadłam z samochodu, a chwilę później, przy nas stali już Louis, Zayn i Harry. Niall zamknął drzwi i dołączył do nas, podał mi rękę i się uśmiechnął.
- Za dobrą zabawę.
- Na pewno będzie dobra- zaśmiałam się i uścisnęłam jego dłoń.
- Ja jadę z Niall'em!- wrzasnął Harry, unosząc rękę w górę.
- A ja z Lucy!- zawył Tomlinson.
Liaś podał mi kluczyki i objął.
- Jeśli się zabijesz, to długo na mnie czekać nie będziesz, bo ciocia Mel, zrobi ze mnie miazgę- westchnął.
- Nie zabiję się.
Lou już siedział w samochodzie i zapinał pasy. Tak samo Niall z Hazzą. Wsiadłam od strony kierowcy, zapięłam pasy i przekręciłam kluczyki w stacyjce. Zayn machnął ręką,  że możemy startować. Wcisnęłam pedał gazu i odjechaliśmy z piskiem opon, widziałam, że się za nami zaczęło kurzyć, tak, że zostawiliśmy blondaska i loczka z tyłu. Lou, zaczął się śmiać, mimo, że był przybity do fotela.
- Mów mi którędy- powiedziałam, a on przytaknął.
- W prawo!- usłyszałam.
Zmieniłam bieg i gwałtownie skręciłam, przed nami zaczynały się wyboje. Uśmiechnęłam się, znowu zmieniłam bieg i jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Jak tylko wybiliśmy się na pierwszej górce, polecieliśmy w górę. Zaczęliśmy się wydzierać, a potem opadliśmy na prostą drogę. Tomlinson sprawdził, gdzie jest Niall.
- Dopiero kończą wyboje. Skręć w lewo.
Zmieniłam bieg na szóstkę i położyłam obie dłonie na kierownicy, zakręciłam gwałtownie, że zatoczyliśmy kółeczko, pojechałam do przodu, mocniej cisnąć na pedał gazu. Po chwili się rozpadało. Włączyłam wycieraczki, a Lou otworzył szyber dach, czułam jak krople deszczu spadają mi na czapkę, albo za kołnierz koszulki. Zaczęłam się śmiać i skręciłam w prawo, kiedy Tomlinson pokazał mi ręką. Po głośnym parsknięciu Louis'a domyśliłam się, że musiałam nieźle ochlapać błotem wóz Horana.
Znowu zmieniłam bieg i lekko zwolniłam. Spojrzałam w tył i zaczęłam cofać, wjechałam w zaułek. Chłopak patrzył się na mnie zdziwiony.
- Gdzie musimy zaraz skręcić?- spytałam.
- W prawo.
 Uśmiechnęłam się i zobaczyłam jak Harry z Niall'em już przejechali. Wcisnęłam gaz i pojechałam w lewo. Mocno zatrąbiłam. A po chwili biały mercedes jechał za nami. Louis szturchnął mnie w ramię, uśmiechnięty od ucha, do ucha. Znowu gwałtownie skręciłam, i słyszałam, tylko pisk opon mercedesa. Zmieniłam bieg na szóstkę i dowaliłam z całej siły, na drodze.
- W końcu ktoś go spierze- zaśmiał się Lou.- Skręć w prawo. Za niecałe pięć minut powinniśmy wyjechać tam gdzie mieliśmy skręcić w prawo.
Uśmiechnęłam się i znowu mocno zarzuciłam kierownicą. Zmieniłam bieg i kolejny raz wcisnęłam mocniej pedał gazu. Na prędkościomierzu widniała równa dwusetka. Wycieraczki co chwilę przesuwały się po szybie, a włosy miałam już całe mokre. Zadygotałam, ale dalej się śmiałam. Chłopak zamknął dach i zdjął z siebie kurtkę. Zarzucił mi ją na ramiona i poklepał po plecach. Uśmiechnęłam się do niego i znowu wcisnęłam pedał gazu.
Po chwili znowu byliśmy przy zaułku, pojechałam prosto i, aż mnie zatkało. Slalom między drzewami. Super.
Zmieniłam bieg na najmniejszy i zaczęłam się przedzierać między drzewami, modląc się w duchu, aby nie porysować Liam'owi auta. Kiedy drzewa się skończyły. Louis zatrąbił, a ja się zaśmiałam. Za nami niecałe 20 metrów był Horan. Wyjechaliśmy z powrotem na polane, gdzie zostawiliśmy Zayn'a i Payne'a.
Chłopacy wyszli z samochodu. Zayn trzymał komórkę i chyba wszystko nagrywał. Zahamowałam, tak, że zatoczyliśmy kilka kółek, aż w końcu się zatrzymał i przy okazji ochlapał błotem samochód Irlandczyka.
Zgasiłam silnik i przybiłam sobie piątkę z Louisem. Wyszliśmy z samochodu i podałam Liam'owi kluczyki od auta. Uśmiechnął się i popatrzył za siebie.
_________________________________________________
 Oto jest rozdział czwarty *.*
Podoba się wam? :) Jeśli przeczytałeś, zostaw po sobie komentarz, to dla ciebie chwila, a dla mnie motywacja, do dalszego pisania <3

Jestem nawet zadowolona z tego rozdziału :) 
A i jeszcze jedna sprawa! Widzę tyle wyświetleń pod rozdziałami, a jest tak mało komentarzy, naprawdę, jeśli to dla was nie problem to zostawcie po sobie chociażby jakąkolwiek emotkę, to dla mnie naprawdę ważne :)
I dodałam zakładkę "Informowani" jeśli ktoś chce być informowany, to niech tam napisze :*

~Evil Queen


piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 3.

Po kilku godzinach przyszykowali papiery. Wstałam z krzesła i powiedziałam, że muszę do łazienki. Wyszłam z pomieszczenia, zanim którekolwiek z nich zdołałoby cokolwiek powiedzieć. To jakaś bzdura, przecież ja nawet nie wiem, gdzie tu jest łazienka. Chodziłam jak głupia po korytarzach, w końcu znalazła się jakaś sofa. Opadłam na nią ciężko wzdychając.
- To jakiś bezsens- mruknęłam sama do siebie.
Zawsze marzyłam o tym, aby wyrwać się z pułapki, jaką fundowali mi rodzice, aby spełniać marzenia. Aby ktoś zaczął mnie zauważać i się mną przejmować. Nie mogłam zrezygnować z takiej sytuacji, a jednak zaczynałam się bać. Zostawić rodziców, zostawić ich na pastwę losu? Przecież oni właśnie robili to ze mną przez ostatnie dziesięć lat. Poczułam jak po policzkach zaczęły mi spływać łzy, szybko je otarłam, kiedy usłyszałam kroki i głos Melissy.
- Lucy! Jedziemy, musimy, wszystko pozałatwiać przed świtem- powiedziała i zobaczyła mnie na sofie.
Przymknęłam oczy i uśmiechnęłam się do niej. Podniosłam się leniwie z siedzenia, ruszyłam za nią. Joey wsiadł na moje miejsce, przez co musiałam usiąść z tyłu. Zapięłam pasy i spojrzałam w swój telefon. Zbliżała się trzecia nad ranem. Czyli ojciec zaczyna powoli się kończyć, a mama pewnie bierze kolejne tabletki. Powtórzyłam jeszcze Melissie którędy ma jechać.
Po kilku minutach zaparkowaliśmy przed kamienicą w której się wychowałam. Obdrapany, ledwie trzymający się tynk na ścianach w połowie mieszkań nie ma okien, a stare drzwi od klatki schodowej, były rozwalone na jak najmniejsze drzazgi. Westchnęłam, a Joey z bagażnika wyjął dwie wielkie czarne  walizki. Poszłam przodem, prowadząc dwóch moich opiekunów do mieszkania rodziców.
Weszłam na klatkę schodową i poczułam powiew zimnego powietrza. Przeszliśmy przez parter, a po schodach, aż na trzecie piętro. Pchnęłam drzwi, usłyszałam szczekanie, jedyny członek rodziny, który cieszył się, że wracam. Blupie, słodki labrador, średniej wielkości, skoczył, jak tylko mnie zobaczył. Przykucnęłam i zaczęłam drapać go za uchem. Skoro Melissa chce dzięki mnie spełnić marzenia, to jej pomogę pod jednym warunkiem.
Wstałam, odwróciłam się i popatrzyłam na prawnika, a za nim stojącą malarkę.
- Pomogę ci, ale obiecaj mi, że mogę zabrać Blupie'go. Beze mnie zdechnie, nikt się nim nie zajmie, prócz mnie.
Kobieta popatrzyła zdziwiona na prawnika, a ten tylko przytaknął głową. Melissa się uśmiechnęła, ukucnęła i przywołała do siebie psa. Usłyszałam trzask, a pies skulił się przy kolanach malarki.
- Lucy! Wróciłaś do domu?
Usłyszałam, a zza drzwi wyszedł, ledwie trzymając się na nogach, mój ojciec. W jednej ręce trzymał butelkę piwa, a w drugiej, dymiącego się papierosa. Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się.
- Tak, tato wróciłam.
Według umowy, kiedy tylko ojciec podpisze papiery, moim prawnym opiekunem staje się Melissa. A moi rodzice udadzą się na odwyk. Jeżeli się wyleczą, to będzie najwspanialsza rzecz na całym świecie. A poza tym, rodzice mają zapewnioną opiekę. Przynajmniej raz w tygodniu, ktoś do nich przyjdzie, zrobi zakupy i posprząta w domu.
Joey odchrząknął, wysunęłam dłoń, na znak, żeby się zatrzymał. Podeszłam do ojca i poprowadziłam go do sypialni, gdzie go położyłam. Melissa i Joey poszli za mną i przyglądali się całej sytuacji. Wzięłam od prawnika papiery i podałam je ojcu.
- Tato, możesz podpisać, wiesz dzięki tym papierom, będziemy mieli lepsze życie- powiedziałam, zastanawiając się właściwie czy to prawda.
- Będzie więcej wódki?- spytał, poczułam jak łzy spływają mi po policzkach.
- Tak, tato. Będzie- szepnęłam.
- A prochów dla matki?
- Też tatusiu.
Wziął do ręki długopis i podpisał niezdarnie cztery kwitki. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Poczułam odór, starego kapcia, alkoholu i dymu papierosowego. Podałam papiery Melissie i wzięłam jedną walizkę. Spakowałam do niej wszystkie buty, ciuchy i kosmetyki. Do drugiej powkładałam książki, moje szkice i resztę rzeczy, wpakowałam jeszcze karmę Blupie'go i jego zabawki. Zapięłam obie torby, napisałam list do ojca, wyjaśniając mu całą sytuację, że niedługo ich odwiedzę i, że mimo wszystko ich kocham.
Wyszłam ze swojego pokoju. Ubrałam psa w szelki i smycz i podałam ją Joe'emu. Wzięłam list do ręki i położyłam ją na komodzie w salonie rodziców. Poszłam do kuchni i zobaczyłam śpiącą na krześle mamę. Łzy znowu popłynęły mi po policzkach, podeszłam do niej i mocno przytuliłam. Pocałowałam ją w policzek. Chwyciłam ramkę ze zdjęciami i wyjęłam jedno, gdzie byliśmy całą trójką na dworze w zimę. Miałam wtedy siedem lat i wszystko było jeszcze normalne. Schowałam zdjęcie do torby i ruszyliśmy do samochodu. Wpuściłam labradora na miejsce koło mnie, usiadłam, zapięłam pasy, Joey zapakował bagażnik, wsiadł do przodu, a Melissa odpaliła i ruszyliśmy na lotnisko. Jak się okazało Joey też mieszka w Londynie i oboje tu przyjechali tylko na weekend. Mieli bagaże już na tyłach samochodu.
Blupie położył mi głowę na kolanach, a ja spojrzałam w okno, równocześnie głaszcząc psa po łbie. Przymknęłam oczy. I odpłynęłam w ramiona Morfeusza.
***
Obudziło mnie dopiero trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałam do przodu. Melissa siedziała w fotelu i patrzyła na lotnisko. Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.
- No to jestem teraz twoją mamą- powiedziała, a ja się szeroko uśmiechnęłam.
- Na to wychodzi- zaśmiałam się.
- Jak tylko wrócimy do Londynu, zadzwonię do swojego siostrzeńca, musisz go poznać jest niesamowity i bardzo kochany- stwierdziła i wyszła z samochodu.
Chwyciłam smycz psa i wyszłam na parking. Okazało się, ze jesteśmy jakieś sto metrów od lotniskowego parkingu, a teraz stoję w wypożyczalni aut. Joey podał mi jedną moją walizkę, sam wziął jedną moją i swoją, a Melissa chwyciła swoją, Szybko zapłaciła i ruszyliśmy w stronę lotniska.
Nawet nie kazali mi schować Blupie'ego. Tylko kupiliśmy bilety, przeszliśmy przez odprawę i parę minut później siedzieliśmy w samolocie. Pie najwidoczniej zachwycony tym, że ma własny wielki fotel, jedyne co mogło mu nie pasować to, to, że musi być przypięty pasami.
 Usłyszałam głos pilota, a po chwili samolot zaczął toczyć się po pasie, nabierając prędkości tak gwałtownie, jakby nie mógł doczekać się chwili, gdy znajdzie się w powietrzu.
Na lekcjach fizyki kiedyś nam tłumaczono, jak wygląda start samolotu. Po uzyskaniu odpowiedniej prędkości, maszyna osiągała punkt bez powrotu- mogła jedynie unieść się w powietrze lub rozbić o ziemię, ponieważ fizyka uniemożliwiała jej bezpieczne zatrzymanie.
Silniki samolotu były tak potężne, że nawet nie poczułam kiedy koła pojazdu oderwały się od pasa startowego, ale widząc, jak ziemia znika za oknami, odruchowo chwyciłam się stolika. Pod nami rozciągnął się krajobraz rozświetlonych ulic USA, które zniknęły wkrótce pod grubą warstwą chmur.
***
Po kilku godzinach lotu, zauważyłam, że zamiast słońce powinno wstawać, ono zachodzi. Zdziwiłam się, to znaczyło, że nie byliśmy już nawet na półkuli w której się wychowałam, to takie dziwne. Całą drogę słyszałam, płacz dzieci, albo chrapanie ludzi. Melissa oglądała jakieś czasopismo, a Joey, sprawdzał coś w swoich papierach.
Wstałam, przepchnęłam się koło Mel i Joe i poszłam do tyłu, gdzie znalazłam toaletę. Schowałam się w niej i usiadłam na toalecie. Zakryłam twarz dłońmi.
A co jeśli po raz kolejny popełniłam błąd? Co jeśli coś pójdzie nie tak, jeśli Melissa mnie wyrzuci, a ja już się przywiążę i będę musiała wracać do Seattle. Pomyślałam o Matt'cie, Caroline, Yale, Tomie,  Jerry'm i Patriku. Zostawili mnie. Pewnie teraz się dobrze, bawią nie zwracając uwagi na to gdzie się znajduję.
Wyjęłam telefon z kieszeni, wyszłam z łazienki, słysząc ciche pukanie. Usiadłam z powrotem na swoje miejsce, przystawiłam komórkę do okna i pstryknęłam fotkę, gdzie było widać tylko angielskie wsie i skrzydło samolotu... zaraz, zaraz! Angielskie wsie! Jesteśmy już w Anglii!
Szybko dodałam zdjęcie na twitter'a, podpisałam je: "Najlepsza podróż w moim życiu! Zamykam rozdział, aby wiedzieć co stanie się w następnym! LONDON CITY!".
Schowałam smart fona do kieszeni i czułam jak zniżamy się. W pewnym momencie, ucho mi się zatkało, tak, że nie słyszałam zupełnie nic co mówił pilot, a potem koła, zaczęły toczyć się po pasie startowym, maszyna zakręciła, zrobiła dużo kółeczko i powoli zwalniała. Po chwili wszyscy zaczęli bić brawa. Zaczęłam się śmiać i dołączyłam do reszty. Silniki zgasły, a pracownicy, zaczęli podjeżdżać ze schodami do otworów w samolocie. Melissa i Joey wstali jako pierwsi. Kobieta podała  mi dłoń, którą ujęłam, chwyciłam smycz Pie i pociągnęłam go za sobą.
Po chwili byliśmy już po odprawach, bagaże trzymaliśmy w rękach. Melissa, akurat zaczęła dzwonić do swojego siostrzeńca. Rozejrzałam się trochę po lotnisku, kiedy zauważyłam drogerię. Uśmiechnęłam się i szturchnęłam lekko szatyna. Spojrzał na mnie zaciekawiony, tak jakbym w ogóle nie wiedziała co się wokół niego dzieje. Uśmiechnęłam się do niego na co on odpowiedział tym samym.
- Pożycz mi dziesięć funtów- poprosiłam.
- Po co?- spytał.
- Chcę zrobić Mel niespodziankę. Nie dąsaj się tak, mam trochę dolarów, jak je wymienię, to ci oddam, no.
Mężczyzna westchnął, wyjął portfel i podał mi dziesięć funtów. Uśmiechnęłam się do niego jeszcze bardziej, podałam smycz i ruszyłam ku drogerii. Poszłam do działu z farbami do włosów, zauważyłam czerwoną farbę z całkiem dobrej firmy i bez zastanowienia ją wzięłam, po drodze chwyciłam jeszcze eyeliner i zapłaciłam za zakupy. Eyeliner schowałam do kieszeni, a farbę do walizki.
Melissa już rozmawiała z Joe'em. Uśmiechnęła się na mój widok i poprowadziła nas ku wyjściu. Zabrałam Blupie'ego i ruszyłam za nią. Wpakowałyśmy swoje torby do bagażnika naszej taksówki, a Joey po pożegnaniu się z nami ruszył ku swojej. Usiadłam z tyłu, Blue usiadł mi na kolanach, a obok nas Mel.
Malarka podała adres, mężczyźnie, a ten ruszył z piskiem opon. Rozmawiałam z "ciotką" o wszystkim i o niczym. Miałyśmy tyle wspólnych tematów, że aż ciężko uwierzyć, że wcześniej się nie poznałyśmy.
- Mój siostrzeniec przyjedzie do nas jutro rano. Chce cię tak bardzo poznać- powiedziała, na co ja się zarumieniłam.
W końcu taksówka zatrzymała się przed pięknym wielkim domem, z niesamowitym ogrodem. Wysiadłam i rozejrzałam się dookoła. Dom był dwupiętrowy, cały z drewna, a w salonie i kuchni zamiast ścian z cegieł były z szyby. Weszłam po schodkach, altanka była piękna, kolumna podtrzymująca pierwsze piętro była z marmuru, a pod pokojem na górze, w suficie były dwa metalowe drążki, z których zwisała wielka, naprawdę wielka huśtawka. Ogród był zadbany, przed drzwiami stała niewielka fontanna z aniołkiem, z którego wylewała się woda. Wokół fontanny, były żwirowa droga, przy brzegach przyozdobiona krzakami róż, chyba niebieskich i czerwonych. a krzaczkami był czysty, świeżo skoszony trawnik, a potem musiałabym iść dalej w ten mrok, więc zrezygnowałam. Chwyciłam walizkę i przywołałam do siebie psa. Pobiegliśmy za Melissą, która otwierała wielkie drewniane drzwi.
Weszłam do domu. Na ścianie po lewej był wieszak na kurtki, a dalej w korytarzu, jak podejrzewałam chyba łazienka.
- Chodź oprowadzę cię- szepnęła Mel.
Ruszyłam za nią w wąski korytarz po lewej, oddzielony ścianą od całej reszty domu. Jak się spodziewałam była tam łazienka, gabinet Mel i jej kącik artystyczny. Przeszłyśmy z powrotem korytarzem, a po chwili zobaczyła ruch koło mnie. Wystraszyłam się i pisnęłam. O mało co się nie przewróciłam. Okazało się, że wystraszyłam się własnego odbicia w lustrze. Ciotka się zaśmiała i ruszyła dalej, kiedy wyszłyśmy z korytarza przeszła w głąb dalej mieszkania. Największe pomieszczenie było to za korytarzem. Wielki salon, z drewnianą podłogą, wymalowany na beżowo, stała w nim beżowa sofa, na ścianie wisiał telewizor, pod nim stała ciemna komoda, z grami stereo, W drugim końcu pokoju widziałam cztery zapchane książkami regały, przed nimi stały dwa fotele, tego samego koloru co sofa, a pomiędzy nimi stała szklana ława. Na ścianach było pełno obrazów, a w kątach gdzie nigdzie stały rzeźby. Przeszliśmy dalej i zobaczyłam, że kuchnię od salonu niewielka wysepka. Kuchnia była wymalowana na zielono, jasne panela na podłodze i mniej więcej w podobnym kolorze były szafki. Na wysepce była kuchenka, a z drugiej strony krzesła przy blacie, gdzie można było zjeść śniadanie czy obiad.
Kolejne drzwi prowadziły do jadalni, tak przynajmniej powiedziała mi Mel. Wróciłyśmy do wejścia i poszłyśmy w prawo, gdzie były schody na górę. Tutaj było pełno drzwi. Melissa pokazała mi gdzie jest jej sypialnia, a gdzie moja. Mówiła, że mam pokój z łazienką więc mogę tam ustawić swoje rzeczy.
- Dziękuję- powiedziałam i przytuliłam się do kobiety. Odwzajemniła uścisk i poklepała mnie po plecach.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Weszłam do swojego pokoju. Był wymalowany na jaskrawy zieleń, na jednej ze ścian była fototapeta z Nowym Jorkiem. Łóżko było w kolorze pudrowego różu. Szafa, biurko, komoda i regał, były z ciemnego drewna. Westchnęłam i ległam na łóżko. Poszperałam w torbie i wyjęłam pidżamę i farbę do włosów. Blupie już leżał na moim łóżku.
Poszłam się umyć. Na początek zmyłam z siebie makijaż, wyszorowałam zęby i przemyłam twarz. Weszłam pod prysznic i zaczęłam ścierać z siebie warstwy brudu i pozostałości sprzed kilku dni.  Umyłam włosy swoim truskawkowym szamponem. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Jeszcze raz umyłam zęby. Czułam w ustach smak narkotyków i alkoholu. Zmywałam z siebie ostatnie wspomnienia z rodzicami. Ubrałam się w skromną za dużą bluzkę z reprezentacji Jankesów. Koszulka sięgała mi połowy ud, więc nie widzę problemu, zęby w niej nie spać. Zdjęłam ręcznik z głowy i zaczęłam nakładać na włosy farbę. Po kilku minutach usiadłam przy laptopie, który leżał na biurku. Otworzyłam konto na twitterze.
Zauważyłam wpis Nialler'a Horana, zaśmiałam się i przeczytałam: "Ciocia wróciła, wujaszek wrócił, lecę spać, do jutra twitty!".
Poszperałam jeszcze trochę w internecie, kiedy zorientowałam się, że powinnam już zmyć farbę z włosów. Wysuszyłam, teraz ognisto czerwone włosy i związałam je w kłosa. Po chwili już leżałam razem z Blupie'm w łóżku i smacznie spaliśmy.
_____________________________________________________
Okej, już jest rozdział trzeci *.* Zmiany w życiu Lucy, obracają się o 180 stopni, co wy na to? :)
Dziękuję wam za miłe słowa, naprawdę motywują, a w następnym rozdziale, tak długo wyczekiwany przez nas moment :D Czyli, nasi chłopcy <3
Jeśli przeczytałeś, to zostaw po sobie komentarz, to dla was chwila, a dla mnie naprawdę wielka motywacja, na następne rozdziały *.*
~Evil Queen