sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 11.

Minął już tydzień od tamtego incydentu z Mattem, nie mogłam się z nim zobaczyć, cały czas ktoś ze mną był. Jedynym wytchnieniem była noc, albo wymówka pójścia pod prysznic. Spojrzałam na śpiącą obok mnie Eleanor. No tak w nocy też mam straż. No, ale one śpią, a ja nie zmrużyłam oka od czterech dni. Wyglądam jak zombie, dosłownie.
Jedyne co pamiętam, to, to, że śmiałam się z Danielle, za to, że poleciała z Horanem do łóżka. Blondyn coraz częściej o niej mówi,  wywołując u Liama pulsującą z wściekłości żyłę na czole. Brunetka przychodzi do nas i świata poza sobą nie widzą. Usłyszałam dźwięk dzwonka. Szybko odblokowałam klawiaturę. Zobaczyłam wiadomość od Matta.
"Co tam, zombie księżniczko? Musimy się w końcu zobaczyć, Ross znowu coś pisał?" 
Czy Ross coś pisał? No pewnie przecież sto wiadomości na dzień to nic takiego. Wywróciłam oczami i zaczęłam mu odpisywać.
"Trzeba, ale bez alkoholu, pacanie! Tylko to co zwykle, zabije mnie, albo dorwie i zerżnie, normalka..."
Popatrzyłam jak Calder spokojnie śpi, chłopaki dzisiaj do późna są w studiu. To znaczy byli, bo jest trzecia w nocy. Siedziałam z nią i gadałyśmy, aż w końcu padnięta, położyła się i zasnęła. Uśmiechnęłam się lekko. Słodko śpi. Usłyszałam znowu dźwięk dzwonka.
"Przestań. Dorwiemy go i osobiście zapierdolę gnoja."
Pocieszał mnie fakt, że Matt, starał się być przy mnie. Że tak się przejmował. Ale wracając do blondyna. Gdy tylko usłyszałam, że Liam zabronił jej do nas przychodzić, wyśmiałam go. Tłumaczył, że mnie to rani. Ale tak naprawdę chodzi o niego. Boli go fakt, że Niall mógłby się umawiać z jego byłą dziewczyną, no tak świadomość tego, że jego do tej pory najlepszy przyjaciel pieprzy dziewczynę, którą darzyło się naprawdę wielkim uczuciem, jest beznadziejna. Szczerze mówiąc, kilka razy kiedy wszyscy siedzieliśmy w salonie cholernie korciło mnie, żeby zapytać brunetkę, który z nich jest lepszy w łóżku. Perrie gdy usłyszała o tym co mi się na usta ciśnie, zaczęła mnie popierać, abym w końcu to powiedziała, sama przyznała mi się, że nigdy nie przepadała za Dan.
Nie dziwię jej się. Danielle od razu mi podpadła, a mi lepiej nie podpaść, przecież, to najgorsze co można zrobić. Ja mam znajomości, ja mam sposoby, taktyki i co najważniejsze mam w sobie dość nienawiści do całego świata, aby pozbawić go paru szmaciarzy. Perrie przyjaźni się z dziewczynami z zespołu, przecież one są jak siostry, tak samo jak chłopcy, tylko oni ostatnio zaczęli się od siebie oddalać. Muszę coś zrobić, aby znowu traktowali się jak bracia. Wiem, że mi się uda z małą pomocą, ale mi się uda.
Wyskakuję z łóżka, uważając na to aby nie obudzić szatynki, ani Blue. Spojrzałam w lustro. Wielkie sińce pod oczami, tylko przerażały, czarne soczewki gdzieś pouciekały na boki, szybko je poprawiłam, nadając swoim oczom mrocznego wyrazu. Rude włosy związane w niesfornego koka, lekko się roztrzepały. Poprawiłam białą, luźną koszulkę i czarne dresy z obniżanym krokiem. Na boso powędrowałam po schodach do kuchni. Zdziwiłam się kiedy zauważyłam, że pali się w niej światło.
Sądziłam, że wszyscy już śpią, Harry na pewno śpi, Louis prowadził go pod ramię razem z Zayn'em, jak wrócili, uświadomili nas, że Harreh, ma doła i napił się i to porządnie. Modelka, która poszła z nim na galę poszła w zapomnienie, w sumie to nic dziwnego. Figura piękna, niestety z twarzy wyglądała jakby w dzieciństwie koń ją  kopnął.
Louis zajął się swoją młodszą siostrą Lottie, która wczoraj do nas przyjechała na parę dni, aby znaleźć sobie pracę na lato. Mówi, że chciałaby być modelką dla jakieś firmy odzieżowej i jej sławny braciszek jej w tym pomaga. To nawet urocze.
Niall, za cholerę nawet nie obchodzi mnie to co on robi...
Liam razem z Sophią, smacznie śpią, podobnie Perrie i Zayn. Ciocia Melissa, razem z Joe, byli na jakiejś konferencji w Paryżu, więc wrócą dopiero jutro, oby cioci za parę miesięcy brzuch nie wyskoczył po tym biznesowym spotkaniu. Chociaż zawsze chciałam mieć rodzeństwo więc, tym lepiej dla mnie. Ale przecież były mąż cioci zostawił ją dlatego, że nie mogła zajść w ciążę. Moim zdaniem, pewnie to pływaczki tego imbecyla nie były przygotowane do mistrzostw, niż ciocia. Nawet go nie znam, a też znajduje się na mojej czarnej liście, ludzi do wybicia z powierzchni ziemi.
Miałam cichą nadzieję, że w kuchni była Lottie, bo bardzo ją polubiłam, a rozmawiało mi się z nią naprawdę na luzie. Zawsze miałyśmy tematy, które ciągnęły się nam bardzo długo. Ale jednak nie w kuchni, przy ladzie z kubkiem kawy stał Niall.
Popatrzył na mnie, uniósł do góry brwi, jakby pytając czy coś się stało? Chciałam mu odpowiedzieć, że tak, przecież pieprzy się z byłą dziewczyną mojego kuzyna. Wcześniej mówił mi, że jest mój, nieważne, że robiliśmy to dla sensacji w mediach. To co tam mówiliśmy nikt poza nami nie słyszał. A potem nazwał mnie po prostu dziwką. Gdzie byłeś Horan, kiedy darłam się na całe gardło, gdy dręczył mnie ten cholerny koszmar? Może to ty byś mnie przytulał przez całą noc, a nie Hazz.
- Czemu nie śpisz?- w końcu się odezwał.
- Mogłabym zadać to samo pytanie tobie- prychnęłam.
- To czemu nie zadasz?- spytał.
- Bo nie mam takiej potrzeby- odpowiedziałam szorstko.
- Szkoda.
Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam do lodówki po sok pomarańczowy. Ostatnio nawet nie potrafimy ze sobą rozmawiać nie warcząc na siebie. To smutne  jak ktoś kto był ci tak bliski, staje się zupełnie obojętny.
- Ten gościu nadal do ciebie wypisuje?- spytał.
Przytaknęłam i napiłam się trochę soku. Czułam na sobie jego wzrok. Pożerał mnie nim. Chciałam jakoś przerwać tę niezręczną ciszę, ale nic mi szczerze nie przychodziło do głowy.  Usłyszałam czyjeś kroki. Spojrzałam w stronę holu i aż się zakrztusiłam. W progu stała uśmiechnięta Danielle w koszuli Horana. Podeszła do nas, dała całusa blondynowi w polik. Uśmiechnął się lekko i popatrzył na nią, jak dziecko patrzy na szczeniaka, zdecydowanie za słodko. Oho, uwaga chyba puszczę pawia.
- Nie przeszkadzam. Idę obudzić El, muszę ją trochę pomęczyć, albo po prostu coś wciągnę- zaśmiałam się, a oni na mnie wytrzeszczyli oczy.- Przecież żartuję. Rany, ale wasze miny, fajnie. Pa- zaczęłam się jąkać.
Lucy, kretynko, co z tobą? Pobiegłam do swojego pokoju, wpadłam do niego, oparłam się plecami o drzwi. Poczułam wzbierające się do oczu łzy. Zsunęłam się na dół, oplatając kolana ramionami. Zabolało, cholernie zabolało.
[Niall Horan]
Nie planowałem tego, nawet nie wiem, co czuję do Danielle. Jest świetna. Piękna. Inteligentna. Zabawna. Pomocna. Ale ma jedną wadę. Nie jest Lucy. Widziałem jak dziewczyna wraca do swojego pokoju. Kołysała przy tym biodrami, zdaję sobie sprawę, że nieświadomie, ale to i tak jest cholernie podniecające.
- Obudziłam się, a ciebie nie było w łóżku- szepnęła Lani.
Uśmiechnąłem się do niej, objąłem ją ramieniem i pocałowałem w policzek. Nie panuję nad tym, mam taki odruch. Nie wiem, co czuje Danielle, ale szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Mam tylko nadzieję, że jej nie zranię. Nie ma między nami takiej chemii. Jesteśmy przyjaciółmi z niefortunnym incydentem.
***
Wybiła szesnasta. Nikt od wczoraj nie widział Lucy, Eleanor chodziła w tę i wewte, obgryzając przy tym paznokcie. Mówiła, że to jej wina, że nie powinna zasypiać, dopóki, nie będzie pewna, że Luc zasnęła. Louis próbował ją jakoś uspokoić, ale sam wydawał się naprawdę zdenerwowany. Zayn  i Perrie jeżdżą po Londynie i starają się ją znaleźć.
Liam zaczął coś szukać w telefonie. Parsknąłem. Naprawdę nie ma lepszych zajęć, niż czatowanie? Wstał i wyszedł z pomieszczenia. Objąłem Lani ramieniem, ona też się martwiła o młodą.
Payne wrócił do nas, chowając przy tym komórkę do kieszeni. Popatrzył na nas smutnymi oczami. Cioci Mel i Joe jeszcze nie ma w kraju, a informowanie jej przed długą podróżą nie jest najlepszym pomysłem.
- Dzwoniłem do tego Matta, nie ma pojęcia gdzie ona jest, ale przeszukają Londyn- stwierdził Liam.
- Skąd miałeś do niego numer?- spytał Hazz.
- Jak wtedy Lucy przyszła spita, zabrałem jej telefon, bo akurat dzwonił ten cholerny dupek, Ross, odebrałem, a potem jakoś samo poszło, że spisałem sobie jego numer.
Mijają kolejne minuty, czuję na sobie wzrok Harry'ego, odwracam się do niego. On tylko unosi do góry brwi, kręci z politowaniem głową i chowa twarz w dłoniach. Wiem, że chodzi mu o Lani, ale nie mam jakoś serca, przestać się z nią spotykać. Oficjalnie nie jesteśmy parą, ale ona chyba uważa się za moją dziewczynę.
Horan musisz to skończyć...
[Matthew Stone]
Pierwszy raz w życiu gadałem z tym Liamem i po paru zdaniach, stwierdzam, ze to porządny gościu. Na pewno zajmie się Lucy tak jak trzeba, przecież ja nie potrafię. Nie wybaczę sobie, jeśli zrobiła coś głupiego. Wsiadłem do samochodu i zacząłem krążyć po mieście. Caro wzięła Ricka i postanowili przeszukać wszystkie kluby w Londynie. Tom kiedy to usłyszał od razu wybiegł z domu, a Jerry i Yale poszli przeszukać galerie handlowe. Mam przeczucie, że jej tam nie będzie.
Ona lubi siedzieć w samotności. Więc ruszyłem w stronę parku. To jej zdaniem najlepsze miejsce na ucieczkę. Często tak robiła w Seattle, a przecież, przez dwa tygodnie, aż tak nie mogła się zmienić, zwłaszcza kiedy ma co do tego rację.
Zaparkowałem przed wejściem do parku. Wysiadłem, zablokowałem zamki czarnego BMW i pobiegłem w stronę zalesionej części parku. Biegłem pomiędzy drzewami wypatrując ognisto rudej czupryny, mojej przyjaciółki. Kiedy rzuciło mi się coś w oczy. Niecałe sto metrów ode mnie leżała Lucinda.
Rzuciłem się w jej stronę. Przykucnąłem obok niej i zacząłem nią potrząsać. Otworzyła oczy, które były opuchnięte i przekrwione. Obejrzałem ją dokładnie, żadnych śladów cięć, igieł, czy tym podobnych. Była po prostu zmęczona.
Popatrzyła na mnie, a jej oczy zaszły się łzami. Chwyciłem ją w objęcie, czułem jak jej łzy wsiąkają w moją koszulę. Czekałem, aż się uspokoi.
- Mała co się stało?- spytałem cicho.
Pokręciła tylko głową i dalej płakała w moja koszulę. Podniosłem ją i zacząłem nieść w stronę samochodu.  Posadziłem ją na miejscu pasażera, a sam zająłem miejsce kierowcy. Nie odjeżdżałem. Siedzieliśmy w ciszy.
- Czemu to tak boli?- spytała.
- Co boli, aniołku?
- Ta cholerna świadomość, że nigdy nie będzie mój- wyszeptała i spojrzała na swoje splątane dłonie na kolanach.
Westchnąłem cicho. Chciałem jej pomóc, ale kompletnie się do tego nie nadaję. Kocham Lucy. Jak siostrę. Ona jest dla mnie za krucha. Nie wiedziałbym jak się z nią obchodzić gdybyśmy byli parą, a to tylko by popsuło nasze relacje, oboje to doskonale wiemy. A ja wiem, że jej nie chodzi teraz o mnie tylko o jednego z tamtych. Położyłem jej dłoń na kolanie. Popatrzyła na mnie zamglonymi oczami.
- Może ci się tylko tak zdaję, może też coś do ciebie czuje?- powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
- On ma inną.
- To w takim razie jest idiotą i nie warto się nim przejmować- mruknąłem.
- Matt?
- Tak?
- Czy ja cię kręcę?- spytała.
Zakrztusiłem się, spojrzałem na nią z wytrzeszczonymi oczami. Mówiła poważnie. Przełknąłem ślinę i zacząłem zastanawiać się nad odpowiedzią. Jasne, że mnie kręci. Ma jedno z najlepszych ciał, jakie do tej pory widziałem, jest śliczna, urocza, a także ma w sobie coś dominującego, co pociąga jeszcze bardziej.
Dziewczyna zaczęła się przesuwać w moją stronę, aż w końcu wylądowała okrakiem na moich kolanach. Zaczęła bawić się końcówkami moich włosów.
- Ja tylko chcę wiedzieć, Matt- szepnęła mi w usta.
Otworzyłem usta aby coś powiedzieć, ale mój język odmówił posłuszeństwa, powtórzyłem czynność jeszcze dwa razy, otwierając i zamykając usta przyglądałem się mojej przyjaciółce, która właśnie przegryzła swoją dolną wargę.
- Tak- sapnąłem, a ona lekko musnęła moje usta.
Pogłębiła pocałunek, rozchyliła moje wargi, wpychając do moich ust język. Czułem jak toczą miedzy sobą zawziętą wojnę. Chwyciłem ją za biodra i odchyliłem głowę. Pokręciłem lekko głową. Posadziłem ją na swoim miejscu, spuściła wzrok na swoje uda, chwyciłem ją za podbródek, tak aby na mnie spojrzała.
- Jesteś cholernie seksowna, nawet w rozciągniętej bluzie, ale przede wszystkim jesteś moją przyjaciółką, traktuję cię jak siostrę i dobrze wiesz, żeby to nie wypaliło- zacząłem.
- Dlaczego?
- Nie chcę ryzykować, że stracę najlepszą przyjaciółkę, jaką kiedykolwiek można dałoby dać, takiemu dupkowi jak ja. Każdego dnia dziękuję, za to, że spotkałem mojego aniołka, z ukrytymi skrzydełkami na cholernie niebezpiecznej ulicy w Seattle- powiedziałem.
- Ale bez ryzyka nie ma frajdy- mruknęła.
- A nie dość mieliśmy już ryzyka?- zaśmiałem się cicho.
Skrzywiła się trochę i przytaknęła, marszcząc przy tym nos. Nawet tak wygląda słodko. Uśmiechnąłem się szeroko, odpaliłem samochód i ruszyłem ulicami miasta. Wyjąłem ze schowka swoją komórkę i podałem ją rudej.
- Napisz do Yale i Ricka, że cię znalazłem i mają na mnie czekać w domu. Do Toma też napisz. Odwiozę cię teraz do domu. I błagam nie rób tak więcej- szepnąłem, a ona przytaknęła.
Jechaliśmy w ciszy, widziałem, jak dziewczyna stuka na dotykowej klawiaturze parę słów do naszych przyjaciół, aby się o nią nie martwili i te inne. Chciałem jej się spytać, który to z tych chłopaków, zakręcił jej w głowie, ale wolałem nie zapeszać.
Wyciągnąłem dłoń  w jej kierunku, zatrzymałem się na poboczu i patrzyłem się na nią.Podała mi komórkę, włożyłem ją do kieszeni. Westchnąłem, znowu odpaliłem silnik i pojechałem pod dom rudej.
Już chciałem wysiadać, kiedy dziewczyna chwyciła mnie za rękę. Spojrzałem na nią niepewnie, pociągnęła nosem i westchnęła.
- Trzymaj mnie, bo nie mam dzisiaj dobrego humoru i mogę powiedzieć lub zrobić, no przecież wiesz, znasz mnie- zaśmiała się.
Przytaknąłem i wysiadłem, otworzyłem drzwi dziewczynie i pomogłem jej wysiąść. Poszliśmy w stronę altanki, zadzwoniłem dzwonkiem. Nie czekaliśmy nawet minuty, a drzwi otworzyła nam wysoka szatynka. Rzuciła się dziewczynie na szyję i przykryła ją kaskadą swoich loków.
Weszliśmy do środka, zaprowadziła nas do wielkiego salonu w którym siedzieli pozostali. Rozpoznałem chłopaków, w końcu trochę się o nich mówi. Od razu wiedziałem, który to Liam. Szybko uściskał dziewczynę i przyjrzał się jej, a potem spojrzał na mnie. Podał mi rękę, którą ująłem. Na środku salonu stała brunetka, która przyglądała  się mi, nie małej, ale mi. Uniosłem do góry brwi, a ona uśmiechnęła się. Poznałem ją, to ona wzięła Lucy wtedy od nas. A ten blondyn to Horan, to o niego chodzi Lucy, czemu byłem taki głupi i nie zorientowałem się szybciej? Dziewczyna była ładna, ciemne oczy, dodawały jej tajemniczości.
- Och, no co z wami? Kolejnego mi zabierzesz?- pisnęła Lucy, pewnie przez to, że razem z brunetką wpatrujemy się w siebie od jakiegoś czasu. Ocknąłem się i popatrzyłem na nią niepewnie, chyba się zaczęło.- Najpierw Niall, teraz Matt, dla twojej wiadomości to Hazz też jest wolny, a i mam pytanie, który jest lepszy w łóżku? Liam czy Niall? Bo wiesz zastanawiam się nad wyborem- mruknęła sarkastycznie.
Widziałem, jak blondynka próbuje nie wybuchnąć śmiechem, podobnie robił Mulat, który obejmował ją ramieniem i wysoki szatyn, trzymający za rękę dziewczynę, która otworzyła nam drzwi. Harry patrzył się na rudą z wytrzeszczonymi oczami, ale i cieniem uśmiechu na ustach. Za to pozostali nie wiedzieli jak się zachować. Brunetka, przyglądała się rozeźlonej Cane, która hamowała się przed kolejnym wybuchem. Próbowałem ją chwycić, ale ona się nie dała.
- Nie dotykaj mnie- warknęła.
Huśtawka nastrojów, jak w trzecim trymestrze ciąży! Przed chwilą chciała się ze mną całować, teraz nie mam jej dotykać. I weź tu teraz nie oszalej.
- Lucy...- zacząłem.
Każdy przyglądał mi się jakbym oszalał. No tak próbowałem, rozbroić bombę, która zaraz wybuchnie. Dziewczyna rzuciła mi spojrzenie typu "Jeśli otworzysz jeszcze raz jadaczkę, to tak ci przypierdolę, że poczujesz wiosnę". Wzdrygnąłem się i odpuściłem. Jak młoda się wkurzy to lepiej się nie odzywać.
Westchnęła, pokręciła z politowaniem głową i wyszła na taras. Dwie szatynki i blondynka pobiegły za nią, a ja zostałem ze stojącą na środku brunetką i resztą chłopaków. Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem, czy mi wypada. Ale co mi szkodzi? Spojrzałem na blondyna, usiadłem koło niego i siedziałem, cicho.
Po kilku minutach w końcu na niego spojrzałem.
- Ty jesteś Niall, tak?- spytałem.
Zmarszczył brwi i przytaknął. Uśmiechnąłem się lekko.
- No to stary masz wielkie szczęście- powiedziałem.
- Dlaczego?- zapytał zdezorientowany.
- Bo może ci się wydawać, że ona cię nie lubi, że ją nie obchodzisz, a prawdopodobnie jesteś całym jej światem- szepnąłem-podejrzewam, że ona- kiwnąłem w stronę brunetki- jest tą inną?- westchnął i przytaknął.- Masz szczęście stary, nigdy żadnej laski tak, no wiesz nie zwyzywała. Nawet kilku dziwek, które przyprowadzałem. Nigdy. Więc nie zmarnuj tego, bo cię zapierdolę- warknąłem, ale po chwili się uśmiechnąłem.
- Przecież, ona kocha ciebie- mruknął.
- Ale ty nadąsany, chyba ci nie pasuje to ci powiedziałeś, co? To dobrze, bo mam już przynajmniej fakt, że też się w niej zakochałeś. Prawda, kocha mnie, jak brata, ja ją jak siostrę nic więcej. Nie lubię marnować, szansy i gdybym wiedział, że to się nie spierdoli i nie zmieni nic w naszej przyjaźni, pewnie byłaby już moja. No, ale znam siebie i wiem, żebym to spierdolił. No niestety, ale ty możesz i spróbuj, do odważnych świat należy.
- Ale co z...- nie dokończył, spojrzał na brunetkę.
- A co jeśli ja się nią zajmę?- uśmiechnąłem się lekko.
[Lucy Cane]
Byłam wściekła, cholernie wściekła. Chciałam uciec. Uciec jak najdalej, a on i tak mnie znalazł. Potem ona, patrząca się na niego tymi cholernymi ciemnymi oczami. A on roztapiał się jak masło na pączku, rozstapiał się przez nią. Słyszałam wołanie dziewczyn, przysiadły obok mnie, Perrie na przeciwko. I wszystkie spoglądały na mnie.
Nie chciałam rozmawiać, wiedziały o tym i nie nalegały. Po prostu były przy mnie jak przyjaciółki. Czekały, aż się uspokoję i nie zważały na fakt, że powoli zaczyna padać. Były i nie pozwalały się poddać. Słyszałam dźwięk dzwonka, co chwilę się powtarzał, wiedziałam, że Ross zaczął swoje codzienne męczarnie. Olewałam to, tak jak i resztę tego popapranego świata.
W końcu po chyba już dwudziestym dzwonku, wkurzyłam się jeszcze bardziej, wyjęłam telefon z kieszeni spodni i zaczęłam przeglądać wiadomości:
"To takie smutne, kochasz go, a on kocha ją, ona kocha za to tamtego... błędne koło, kochanie, lepiej zostań ze mną"
"Wiesz, że zabiję ciebie, a potem każdego z nich po kolei?"
"Jesteś moja, do kurwy nędzy, nie zapominaj"
"Pomyśl sobie teraz tak? Czy przy mnie cierpiałabyś tak bardzo? Tu cierpisz, przez tych durnych chłopców, a przy mnie, nie byłoby cierpienia. Przecież to czego ja chce jest przyjemnością dla nas obu, pamiętasz jak dobrze było nam razem? Jak szeptałaś moje imię, jak chciałaś więcej, gdzie jest tamta Lucinda Cane?"
"Nie chcesz mnie, ja chcę ciebie, ty chcesz jego, on chce ją, ona chce jego, a nikt nie pomyśli o mnie, jest mi smutno, kotku"
Takich wiadomości, jest już po pęczki w moim telefonie. Westchnęłam, wstałam i poszłam do salonu. Matt właśnie rozmawiał z Danielle, która śmiała się z prawie każdego jego słowa. Przewróciłam oczami. Usiadłam obok Horana, a dziewczyny przy swoich chłopakach. Blondyn szturchnął mnie lekko łokciem. Popatrzyłam na niego, poruszył śmiesznie brwiami, co wywołało u mnie szeroki uśmiech. Opanuj się dziewczyno!
Matt podszedł do mnie i spojrzeniem pytał co się stało. Przeraża mnie czasem fakt, że znamy się tak dobrze. Wypuściłam powietrze z płuc i podałam mu mój telefon.
Czytał każdą wiadomość z uwagą, a jego twarz robiła się coraz bardziej czerwona ze złości.
- Zapierdolę go gołymi rękoma- warknął i ruszył w stronę drzwi.
Zerwałam się i pobiegłam za nim. Przodem go nie zatrzymam, więc rzuciłam mu się na barki. Podciągnęłam nogi na jego biodra i czułam jak lądujemy na ziemi.
- Lucinda! Do cholery- zawył.
Pełne imię? Oho, niedobrze... Spojrzałam na niego, wskazałam rękoma na niego, i nie wiedziałam co dalej, w głowie ten plan wydawał mi się idealny.
- Powiedz co ty robisz?- krzyknęłam.
- Jak to co? Powiedziałem przecież, zabiję gnoja i raz na zawsze będzie po sprawie- ryknął.
- Po sprawie? A, że pójdziesz do kicia do końca życia, cię nie rusza? Jak chcesz to zrobić? Gdzie? Po co?
- Nie obchodzi mnie to! On ci grozi, każdemu z nas grozi, a ty mówisz, ze to nic takiego? Chcesz mieć go z głowy czy nie?
- Jasne, że chcę, ale nie wiem jak! Coraz częściej się zastanawiam, czy po prostu do niego nie pójść, nie dać się znowu przelecieć i mieć go chociaż na jakiś czas z głowy. Wiesz jak ja się czuję? On mnie traktuję, jakbym była jego jakąś dziwką.
- Nie jesteś nią!- krzyknął.
Spojrzałam na niego, widziałam w jego oczach cierpienie i troskę. Martwi się, świetnie, ale nie potrzebuję tego na razie, potrzebuję przyjaciół nie współczucia.
- Pozwól, że wszyscy coś razem wymyślimy- szepnęłam i spuściłam wzrok na splątane dłonie.
Podniósł mój podbródek, zmuszając, abym spojrzała w jego błękitne oczy. Uśmiechnął się lekko i przytaknął. Wstał z ziemi, podał mi dłoń, którą ujęłam i lekko podciągnął do góry.
Wróciliśmy do salonu, każdy miał swoje zajęcie. Chłopak wyjął z kieszeni telefon, wystukał jakiś numer i wyszedł z powrotem na hol. Westchnęłam, zabrałam loczkowi pilot od telewizora. Zaczęłam skakać po kanałach, czułam na sobie wzrok i Harry'ego i Niall'a.
- Czy reszta może tutaj przyjść?- spytał Matt, wchodząc z powrotem do salonu.
Popatrzyłam na Liama, który niepewnie nas mierzył. Uśmiechnęłam się do niego lekko, a on przytaknął. Stone przytaknął i usiadł z powrotem koło Danielle. Zmarszczyłam brwi, o co tu do cholery chodzi?
Spojrzałam na siedzącego obok mnie Horana, był zupełnie niewzruszony tą sytuacją. No czy to są jakieś jaja? Zwrócił wzrok ku mnie. Uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja poczułam jak serce zaczyna mi szybciej bić, oddech przyśpiesza, a w żołądku zaczyna się coś skręcać. Musiałam się opanować, żeby nie rzucić na niego. Wystarczyło, że przypomniałam sobie jego usta na moich, a już chciałam więcej.
Spuściłam wzrok, dlaczego to boli? Dlaczego po prostu nie będzie tak łatwo jak na filmach. Wystarczy pierwsze spojrzenie, parę spotkań, śmiechy i nagle puf, są razem i jest wszystko ładnie i pięknie. Podniosłam głowę, nadal się na mnie patrzył i uśmiechał. Odwzajemniłam gest. Już chciałam coś powiedzieć, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek.
Pobiegłam otworzyć. W progu stał Rick, Jerry, którzy podtrzymywali chwiejącego się Toma. Za nimi stały Caro i Yale. Dygnęłam głową na nich i zaprosiłam do środka. Chłopaki położyli Hock'a na sofie i uśmiechnęli się do mnie. Rick, od razu rozłożył ramiona, w które mu wpadłam. Okręcił nas wokół siebie, a po pokoju rozniósł się mój perlisty śmiech. Usiedliśmy wszyscy w okręgu i zaczęliśmy myśleć, co zrobić, aby Ross, w końcu dał sobie spokój z groźbami...
______________________________________
Rozdział jedenasty? Jest, ale czemu mi się wydaje, że taki krótki, nic się w nim nie dzieję i jest nudny?
Chyba się nie nadaję do pisanie :D
No, ale jakoś wyszedł z mojej głowy. Obiecuję wam, że akcja Cane-Horan, rozpocznie się w rozdziale dwunastym :D
Jak sądzicie, co wymyślą na Rossa? Jak potoczy się los Dan i Niall'a? O co chodziło Mattowi? 

Napisałam większość rozdziału z perspektywy Matta, abyście mogli go lepiej poznać i może przekonać się do niego :D
No i co sobie ta Lucy myślała, kiedy zaczęła całować Matta? :D
Dziękuję, za tyle komentarzy pod rozdziałami, jesteście niesamowici <3 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 

Taka prosta zasada :*
Kolejny rozdział powinien pojawić się szybciej, w ramach rekompensaty za długie czekanie na 11 :)
AJ LOF JU, GAJS <3 

~Evil Queen.


20 komentarzy:

  1. Cudny rozdział *_*
    Zamurowało mnie, kiedy Lucy pocałowała Matt'a
    Dziewczyno co Ty wyprawiasz? xD
    A Ross jak zwykle zachowuje się jak pospolity dupek, który myśli, że moze mieć wszystko na pstryknięcie palcami. No cóż, trzeba się pogodzić z tym, że po ziemi chodzą tacy ludzie.
    Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucy zaszalała, to prawda :D
      Dziękuję za miłe słowa :*
      ~Evil Queen.

      Usuń
  2. A ja nie wiem co powiedzieć :** Boski rozdział :) Next szybko!
    Zaczyna lubić Matta. Fajnie, że troszczy się o Lucy i wg :**
    Daj mi nexta jak najszybciej!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, o to mi mniej więcej chodziło :D
      Matt wcale taki zły nie jest :D
      ~Evil Queen.

      Usuń
  3. EXTRA!!!!!!!!!!!!! SZYBKO NEXT!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. sądze,że na Ross'a wymyślą coś naprawde dobrego,co nie miałoby prawa się nie udać
    w sumie to dziwne,że Dan najpierw taka co Niall'a,a od razu jak pojawia się Matt to do niego wręcz lgnie
    chciałabym żeby między Lucy i Niallem było jak najlepiej ( żeby byli razem ale to tylkp sugestiaXDDDD),a Ross się od niej odpieprzył
    rozdział nie jest nudny,jest jak najbardziej udany i zazdroszcze ci talentu serio:(((
    co do długości to jest super,bo jest naprawde długi,mam nadzieje,że kolejny rozdział będzie szybko
    kocham cie!x
    revenge~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danielle, jest oczarowana, Matt to przystojniak :D
      Dziękuję za miłe słowa <3
      ~Evil Queen.

      Usuń
  6. Omfg *,* next pleas ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny rozdział już się pojawił :)
      ~Evil Queen.

      Usuń
  7. Rozdział faktycznie może wydawać się krótszy niż poprzednie, ale co z tego! Kolejny rozdział śmiało możesz uznać za udany. Nie jest nudny, jest super :)
    Podoba mi się jak w ff pojawiają się tacy goście jak Ross, jest wtedy o wiele ciekawiej i ta myśl "Kiedy się go w końcu pozbędą?!" XD Jestem ciekawa co siedzi takiemu w głowie.
    Podoba mi się, że napisałaś większość rozdziału z perspektywy Matta bo dzięki temu lepiej poznałam jego osobę i go polubiłam ;p Jest taki dobry dla Lucy ^.^
    Przeczytałam (z przyjemnością), skomentowałam i mam nadzieję,że zmotywowałam :D Powodzenia w dalszym pisaniu,życzę weny.
    ~ Liaś :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, dziękuję za miłe słowa Li <3
      Osobiście, najbardziej lubię Matta :D
      Oczywiście, ze zmotywowałaś <3
      ~Evil Queen.

      Usuń
  8. Mega Świetny rozdział :D Podoba mi się charakter Lucy :D Dobrze że wygarnęła wszystko Dan :D Czekam na kolejny rozdział :)
    Zapraszam do siebie http://magicznaszarokolorowarzeczywistosc.blogspot.com/2014/07/rozdzia-1-wyjazd-do-anglii.html :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, za miłe słowa. Nadal nie wiem, jakim cudem jeszcze do ciebie nie dotarłam. Dzisiaj to nadrobię :)
      ~Evil Queen.

      Usuń
  9. szkoda mi tej Lucy....ale tej Danielle to pojechała po całości :D
    mam ochotę zaj***ć temu Ross'owi.......wrrr :/
    dawaj szybciutko nexta ! ;)
    buziaczki ;*

    @si@9919

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :*
      Kolejny rozdział już jest :D
      ~Evil Queen.

      Usuń
  10. Popłakałam się gdy Matt mówił że Luc jest dla niego za krucha. Rozwaliłaś mnie : Dziewczyna rzuciła mi spojrzenie typu "Jeśli otworzysz jeszcze raz jadaczkę, to tak ci przypierdolę, że poczujesz wiosnę". Daniell to świnia i tyle. Super rozdział <3 Czekam na next. <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju *.*
      Tak mi miło, ze kogoś doprowadziłam do łez, co chyba teraz dziwnie brzmi :D
      Trochę humoru musi być :D
      Nie mów tak, Danielle wcale taka zła nie jest i nie będzie :D
      ~Evil Queen.

      Usuń
  11. Zostałaś nominowana do
    The Versatile Blogger Award
    Gratuluję i życzę dalszych sukcesów
    Więcej informacji znajdziesz u mnie :**
    http://turn-back-time-zayn-malik-ff.blogspot.com/2014/08/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń