sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 15.

Błękitne, moje oczy. Przecież jednym kto widział moje oczy, był Niall. Wstałam z sofy, chowając do torebki liścik. Zaraz. Chwyciłam, wszystkie cztery karteczki i ułożyłam je od tej pierwszej do ostatniej.
"Kiedy słońce zachodzi, na świecie zaczyna królować ciemność,
Niewinność zostaje zastąpiona przez żądzę.
Wystarczy jeden krok, by oddać się w ich władanie.
Rozpalić w sobie dzikość.
Raz rozpalonej nie da się ugasić. 
Ty księżniczka światła, ja pan ciemności, 
Wciągnę cię do mego świata, poznam wszystkie twoje żądzę. 
Zniewolę cię sobą,
Pokażę ci dzikość, zniszczę niewinność.
Posiądę na własność, na zawsze, na wieczność."
Dziwne ostatnią, dostałam po zmroku, no to gdzie jesteś władco ciemności, czy jak ci tam? Wstałam i zaczęłam się przechadzać po apartamencie. Ściany wymalowane na biało. A na środku stała, wielka, czarna, kwadratowa sofa z poduszkami. Między jej bocznymi ramionami stał maleńki metalowo- drewniany stolik. Ciemne panel, były przykryte białym dywanem, na lewej ścianie wisi wielki telewizor. Naprzeciwko sofy była wysepka z wejściem do jasnej kuchni. Za sofą, znajdowało się okno na całą ścianę, przez które widziałam pięknie oświetlony Paryż i wieżę Eiffela.
O rany, chyba nie jestem przyzwyczajona do takich luksusów. Przejrzałam się w lustrze, wiszącym na ścianie. Poszłam do przedsionka, w którym zniknął Blue. Poczułam zapach wanilii, dziwne. Przekroczyłam próg sypialni, na podłodze, było pełno róż we wszystkich kolorach. Na szafkach paliły się świeczki, a drzwi balkonowe były otwarte sprawiając, że zasłony lekko kołysały się na wietrze. 
Wyszłam na balkon, a tam opierając się o barierkę, tyłem do mnie, stał wysoki blondyn. Uśmiechnęłam się, podeszłam powoli i objęłam go od tyłu, wtulając się jego plecy. Poczułam jego dłonie na swoich, które po chwili uniósł i złożył na nich czułe pocałunki. Przegryzłam dolną wargę, a on sprawnie się odwrócił, tak, że nadal byliśmy ciałami przywarci do siebie.
Uniosłam głowę do góry, popatrzyłam w jego piękne błękitne oczy.
- Bonjur- wyszeptał.
- Salut- uśmiechnęłam się.
- Chciałbym ci coś pokazać, pójdziesz ze mną?- spytał.
- A gdzie chcesz mnie zabrać?
- Na koniec świata- pocałował mnie krótko w usta.
Chwycił moją dłoń, splątaliśmy swoje palce i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Śmiałam się przy tym patrząc w jego oczy. Wybiegliśmy z hotelu i zaczęliśmy krążyć po Paryżu. Był piękny, nigdy nie widziałam czegoś cudowniejszego. Czułam się w końcu wolna, bezpieczna przy Niall'u.
Prowadził mnie z uśmiechem rozglądając się dookoła, a ja starałam się stłumić chichot widząc jego minę. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się szeroko, puścił moją dłoń i zaczął biec. Zdezorientowana ruszyłam za nim.
Słyszałam jak mnie woła, że mam go dogonić. Nie dość, że najpierw wyjeżdża bez uprzedzenia, to teraz zaczyna uciekać...
Biegłam dość spokojnie, bo gdybym przyśpieszyła pewnie bym go dogoniła w dwie sekundy, a niech się chłopak trochę nacieszy. W końcu wbiegł w jakiś zakręt. Zmarszczyłam brwi, ale pobiegłam za nim, kiedy skręcałam, sądziłam, że pobiegł dalej, ale skończyło się na tym, że uderzyłam w jego klatkę piersiową. Podtrzymał mnie w tali, a ja położyłam mu dłonie na torsie. Uśmiechał się cały czas szeroko, szybko oddychając po biegu.
Przegryzłam dolną wargę, sprytnie uwolniłam się z jego objęć i zaczęłam uciekać. Widziałam, że chłopak długo nie stał w miejscu, bo po chwili już za mną biegł. Przyśpieszyłam, śmiejąc się do niego.
- Dogonisz mnie Niall?- krzyknęłam.
Dobiegłam do jakiejś fontanny, według tabliczki "Concorde", więc to chyba jakaś ulica w Paryżu. Zaśmiałam się widząc biegnącego do mnie Horana. Zaczęłam biegać wokół strumienia, aż w końcu wpadłam w jego objęcia. Przewróciłam oczami. Złapał mnie.
Schylił się do mnie, patrząc w oczy. Zaczął powoli wyjmować mi soczewki z oczu.
-One ci nie są potrzebne, jesteś najpiękniejsza na świecie- mruknął mi do ucha, lekko całując jego płatek.
Zadrżałam. Znowu złączyliśmy nasze palce i zaczęliśmy chodzić wkoło. Podtrzymując się Horana wspięłam się na fontannę i chodziłam po niej cały czas mocno trzymając dłoń blondyna.
- Jak było w Irlandii?- w końcu spytałam.
- Świetnie, ale brakowało mi czegoś- westchnął.
- Czego?- zaśmiałam się, nie dam mu tej satysfakcji.
- Ciebie- szepnął, tak że ledwo go usłyszałam.
Przystanęłam, nachyliłam się i połączyłam nasz usta w pocałunku. Czułam jak się uśmiecha, trzymając mnie lekko za biodra. Nasze języki sprzeciwiające się między sobą, które ma zdominować. On lekko muskając moje usta, ja gryząc lekko jego dolną wargę. Usłyszałam wydobywający się jego gardła jęk.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, aby nabrać powietrza uśmiechnęłam się do niego, a on chwycił mnie pod ramiona i ściągnął na dół, po raz kolejny łącząc nasze usta w pocałunku. Podtrzymał mnie w tali, a ja wplątałam mu palce w jasne włosy lekko za nie ciągnąc.
***
Chodziliśmy po Paryżu, zachwycając się jego pięknem, cały czas trzymając się za ręce. Podziwialiśmy każde zakamarki tego miasta, a ja widziałam, że zbliżamy się do wieży Eiffela. Uśmiechnęłam się, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Chłopak zauważywszy to, ściągnął swoją kurtkę i zarzucił mi ją na ramiona. 
Pociągnęłam go dalej, a kiedy byliśmy wystarczająco blisko budowli, wyjęłam komórkę, skierowałam obiektyw ku nam. Uśmiechnęłam się, a w ostatniej chwili poczułam jak Horan całuje mój policzek. Przewróciłam oczami i zaczęłam oglądać zdjęcie. 
Zaśmiałam się i zrobiłam nam jeszcze parę. Czułam jak po moich dłoniach spływa woda. Popatrzyłam do góry, a na moje czoło powoli zaczęły opadać krople deszczu. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, czułam dłonie Niall'a wokół swojej tali. 
Ludzie zaczęli uciekać przed ulewą, a my staliśmy tam na środku patrząc sobie w oczy. Zdecydowanie za szybko wybaczam. Za szybko. Ale te róże, a potem Paryż. Paryż! Najromantyczniejsze miasto na świecie! Nie potrafiłabym się na niego długo gniewać, zwłaszcza jak się uśmiecha. Staliśmy mokrzy w strugach deszczu, śmiejąc się jak idioci, aż Niall zaczął się kręcić, ciągnąc mnie przy tym za sobą. Wybuchłam śmiechem, rozłożyłam ramiona, czując się pewnie, kiedy Irlandczyk mnie trzyma. 
Jedno z najpiękniejszych momentów w moim życiu. Wirowaliśmy wokół siebie, nie zważając na to czy ktoś się nam przygląda, czy na to, że jutro możemy być cholernie zakatarzenie i ledwie chodzić o własnych siłach, nie przejmowaliśmy się tym, że zaraz możemy się przewrócić, byliśmy tylko ja i on, reszta świata zniknęła, rozpłynęła się i nie było nic, tylko nasza dwójka. 


***
-Chodź szybko!- zaśmiał się Niall.
- Przecież idę, nie krzycz na mnie- zrobiłam minę niewiniątka, a on cmoknął mnie krótko w usta. 
Uśmiechnęłam się, splotłam nasze palce i ruszyliśmy w stronę holu. Niall odebrał nasze klucze i poszliśmy w stronę windy. Śmialiśmy się z byle czego. Nie było na nas ani jednej suchej nitki, wybraliśmy numer piętra i czekaliśmy, aż drzwi się przed nami ponownie otworzą, słuchając melancholijnej melodii w windzie. Wtulona w tors blondyna, patrzyłam na zmieniające się cyfry, aż w końcu doszło do siódemki. Wyszliśmy na korytarz i kierowaliśmy się w stronę naszego apartamentu. Szłam tyłem, cały czas uciekając od buziaków Horana, który próbował mnie złapać. 
Od kluczyłam drzwi i weszliśmy do salonu w którym głośno powitał nas Blue, machając radośnie ogonem. Chłopak pogłaskał psa, a ja ciągnąc za sobą walizkę, poszłam do sypialni. Świeczki były już zgaszone, a róże ułożone wszystkie w jeden wazon. W rogu stała wielka walizka blondyna, uśmiechnęłam się, chwyciłam jedną z jego koszul, krótkie czarne spodenki i poszłam do łazienki, razem ze swoją kosmetyczką. Szybko opłukałam twarz, umyłam zęby i weszłam pod prysznic. 
Ciepła woda spływała po mnie, zostawiając na mnie mokre smugi. Wylałam trochę malinowego płynu i wmasowałam go sobie w skórę, rozluźniając przy tym spięte mięśnie. Truskawkowym szamponem wyszorowałam swoje włosy. Owinięta w ręcznik wyszłam z kabiny. Popatrzyłam w lustro. 
Nie wiem, czy to sprawa kąpieli, czy Irlandczyka, ale byłam wyraźnie rozpromieniona, inna. Byłam sobą, ale w innej postaci. Czy to w ogóle ma sens?  
Na włosach z ręcznika zrobiłam turban, nałożyłam na siebie odrobinę balsamu i rozprowadziłam go po ciele. Ubrałam czystą bieliznę, koszulę chłopaka i spodenki. Rozczesałam rude włosy i związałam je w luźnego warkocza, spryskując odżywką. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. 
Rozejrzałam się po pokoju, ale Niall'a nigdzie nie było. Wzruszyłam ramionami, zamknęłam drzwi balkonowe i ułożyłam się na łóżku, czując jak materac ugina się pod ciężarem właśnie przybyłego labradora. Położył się koło mnie i wtulił, czekając na pieszczoty. 
Mimowolnie zaczęłam jeździć dłonią po jego futrze, do czasu kiedy nie usłyszałam dzwonka telefonu, sięgnęłam do szafki nocnej, chwyciłam smartphone'a i odebrałam połączenie, nadal głaszcząc Blupie'ego. 
- Halo?- powiedziałam. 
- Cześć Lucy- usłyszałam znajomy głos. 
- Hej Robert- uśmiechnęłam się i lekko podniosłam. 
Robert to lekarz zajmujący się leczeniem mamy, z tego co mi opowiadał jest starszy od mojej mamy o jakieś dwa lata i wielokrotnie zajmował się prowadzeniem odwyków dla stanów krytycznych, w jakim niestety znajduje się moja rodzicielka. Cieszę się, że dostała profesjonalistę, może dlatego, ze gdy ja przechodziłam przez swoje leczenie, dostała mi się jakaś młoda kobieta, która bała się nawet wejść do mojej sali. 
- Prosiłaś mnie, abym informował cię o każdych poprawach w stanie Evanny- wyszeptał. 
Przytaknęłam, a po chwili zdałam sobie sprawę, że on mnie przecież nie widzi. Plasnęłam się w czoło, zawstydzona swoim zachowaniem.
- Tak prosiłam cię- odpowiedziałam szybko.
- Jej stan z dnia na dzień się poprawia, coraz chętniej uczęszcza na grupowe spotkania. Moim zdaniem to dobrze, bo jest przekonana, że nie jako ona jedyna boryka się z tym problemem. Pielęgniarki zauważyły, że w nocy przez sen szepcze twoje imię, czy gdyby chciała się z tobą skontaktować, możemy zadzwonić? Może pomogłoby to jeszcze bardziej w leczeniu?- spytał. 
- Oczywiście, że możecie, dzwońcie o każdej porze, bez względu czy to dzień czy noc, dla niej będę zawsze pod telefonem- mruknęłam cicho, czując napływające do moich oczu łzy. 
Podniosłam głowę, a w progu stanął Niall zarzucając właśnie na siebie koszulkę. Uśmiechnął się do mnie, pokazał, że mam się przesunąć co zrobiłam, a sam położył się koło mnie i wtulił w mój brzuch. Odruchowo zaczęłam bawić się jego jasnymi włosami 
- Lucy, Evanna ma silną wolę walki, rzadko kiedy spotykałem się z kimś takim w tak zaawansowanym stopniu nałogu z tak wielką chęcią wyjścia z tego. Nie masz się o co martwić, a teraz dobranoc Lucy- usłyszałam, a po chwili głuchy telefon. 
Odłożyłam telefon i wtuliłam się w blondyna. 
- Hej, nie ma spania!- krzyknął i pocałował mnie w nos. 
Przerażona popatrzyłam na niego, uśmiechnął się łobuzersko i wyszedł z sypialni. 
- I jak ja mam tu być wypoczęta co Blue?- parsknęłam i ruszyłam za chłopakiem.
Oczywiście poszedł do kuchni, no bo gdzieżby inaczej. Patrzył na mnie z miną szczeniaczka. Zmarszczyłam brwi, westchnęłam. Otworzyłam lodówkę, spodziewając się, że będzie pusta. Jak śmiesznie musiałam wyglądać, kiedy okazało się, że jest wypchana po pęczki.
- Co powiesz na ciasteczka francuskie?- uśmiechnęłam się. 
- A z czym?- spytał udając małe dziecko. 
- Hmmm, z czekoladą?
- No to oczywiście. 
Chwyciłam z lodówki gotowe ciasto. Dzięki Bogu, że istnieje takie małe szczęście w pudełeczku. Wzięłam tabliczkę czekolady i śmietanę, Horan zaśmiał się pokręcił głową i wyjął jeszcze jedną czekoladę. Wypuściłam spokojnie powietrze, patrząc na niego z wytrzeszczonymi oczami. Chłopak zdecydował się włączyć radio, a ja podgrzałam czekoladę, do której po chwili dodałam śmietany, aby wyszła idealna konsystencja. 
Nie minęło nawet pół godziny i już zajadaliśmy się ciepłymi ciasteczkami, rozłożeni na sofie i oglądając telewizję. Leciała jakaś komedia w rolach głównych Adam Sandler i Jennifer Aniston, on chirurg plastyczny z kupą szmalu, ona samotnie wychowująca dwójkę dzieci jego recepcjonistka. On poznaje jakąś dziewczynę, kłamie jej w żywe oczy, a żeby uwiarygodnić swoją historię, prosi swoją przyjaciółkę o przysługę, mieszając w to jej dzieci. 
Jedno co powiem, to, to, że dobrze wychowała swojego syna. Wyrolował faceta, tak, że opłacił każdemu lot na Hawaje, bo młody chciał popływać z delfinami, oczywiście, zdając sobie sprawę, że nawet w brodziku nie potrafi unieść się na powierzchni wody. 
Cały czas się z czegoś śmialiśmy, bo film był naprawdę dobry, podobnie jak większość filmów Sandlera. 
Kiedy doszliśmy do połowy filmu, rozległo się pukanie do drzwi. Zmarszczyłam brwi, wstałam i poszłam do otworzyć. Na korytarzu stali Zayn i Perrie, ledwie trzymając się na własnych nogach. Mulat podniósł palec i przyłożył go sobie do ust, wydając przy tym cichy syk. Dziewczyna, patrzyła się na niego i cicho chichotała. 
- Cześć Lucy- jak ci mija ten piękny wieczór?- wybełkotał Malik, a Perrie wybuchła śmiechem. 
- Cześć Zayn, wiesz nawet dobrze, a tobie?- udałam, że nic nie zauważyłam. 
- No mi też dobrze- krzyknął i rozłożył ręce. 
Szybko go podtrzymałam i wtargałam do pokoju, podpierając go o ścianę, chwyciłam Perrie za dłoń i zamknęłam drzwi. 
- Niall! Twój przyjaciel się upił!- ryknęłam. 
- Który?- spytał niewzruszony, podchodząc do nas. 
Popatrzył na Zayn'a i zaczął się śmiać. Przewróciła oczami. No jak z dziećmi, a niby ja jestem najmłodsza. 
- Co się śmiejesz? Trzeba ich zaprowadzić do pokoju- mruknęłam. 
- Idź po ich klucz- rozkazał mi. 
Miałam ochotę fuknąć, ale niestety miał racje, więc bez gadania wyszłam i skierowałam się w stronę windy. Po chwili byłam już w holu i czekałam, aż ktoś łaskawie w końcu się pojawi. Walnęłam w dzwonek na ladzie, rozległo się ciche brzmienie. Popatrzyłam na zegarek wiszący na ścianie, wskazywał godzinę pierwszą w nocy, jeśli tak dalej pójdzie, to będę tutaj stała do piątej. Recepcjonista pojawił się przy ladzie z wielkim uśmiechem na twarzy.  
- Mademoiselle- przywitał mnie.- Comment puis-je aider? 
(fran.W czym mogę pomóc?) 
- Je veux demander une clé de l'appartement de Monsieur  Malik
(fran.Chcę prosić o klucz od apartamentu pana Malika) 
- Je suis désolé, je ne peux pas vous le donner.
(fran.Przykro mi, nie mogę go pani dać)
-Ecoutez, Monsieur Malik est maintenant dans ma chambre, à peine en contact avec le monde, donc si vous voulez être ici que la tronçonneuse neuf, donne-moi la clé, ou votre patron découvre que la place de poliment assis sur le szwędałeś de bureau quelque part dans cette villa. Effacer?- warknęłam. 
(fran.Posłuchaj, pan Malik jest teraz u mnie w pokoju, ledwo co kontaktując ze światem, więc jeśli nie chcesz mieć tutaj piły mechanicznej dziewięć, daj mi ten klucz, albo twój szef dowie się, że zamiast grzecznie siedzieć na recepcji szwendałeś się gdzieś po hotelu. Jasne?)
Mężczyzna przełknął głośno ślinę, przytaknął z rozszerzonymi oczami i podał mi klucz od apartamentu moich przyjaciół. Uśmiechnęłam się do niego słodko, pomachałam do niego, ruszając w stronę wind. Wparowałam do swojego pokoju i poszłam szybko do salonu szukając tej całej trójki. Zayn zajadał się ciasteczkami, a Perrie siedziała wtulona w niego oglądając ciąg dalszy filmu. Rzuciłam Horanowi klucz, on go sprawnie złapał. Pociągnęłam lekko blondynkę, podtrzymując ją w tali. Wyszliśmy na korytarz, ja podtrzymując Perrie, Niall, starając się nie upaść razem z wierzgającym się Zayn'em. 
- Wiesz co?- usłyszałam pisk dziewczyny.
- Co?- szepnęłam. 
- Kocham cię- uściskała mnie mocniej, ułatwiając mi sprawę prowadzenia ją do pokoju numer sześćset dwadzieścia pięć. 
Uśmiechnęłam się, złapałam ją mocniej w pasie i poszłyśmy lekko się chwiejąc. Nagle usłyszałam huk. Odwróciłam się ciągnąc za sobą Pezz. Na środku leżał rozłożony Zayn, a pod nim kulił się Niall cicho klnąc pod nosem. Starałam się nawet nie uśmiechnąć, ale na ten widok banan na usta, aż sam się pchał. Chłopak rzucił mi klucze, złapałam je i poszłam z blondynką do ich apartamentu. Otworzyłam drzwi i poprowadziłam ją w stronę. Rozmieszczenie, było bardzo podobne do mojego, więc szybko ją ułożyłam na łóżku, zdjęłam buty i pobiegłam pomóc Irlandczykowi, który ledwie co czołgał się z już stojącym na nogach Malikiem. Złapałam Mulata pod ramię i razem już szybciej nam poszło. Ułożyliśmy go obok Perrie, który momentalnie objął ją ramieniem. Uśmiechnęłam się, położyłam im klucz na stoliku i wyszliśmy. 
- Nigdy więcej nie pozwolę im pić- warknął blondyn. 
Objęłam go i położyłam głowę na ramieniu. Pocałował mnie w czubek głowy, lekko przy tym obejmując, weszliśmy do naszego mieszkania. Od razu wyłączyłam telewizor, posprzątałam ze stolika i udałam się do kuchni. Chwyciłam butelkę coli, poszłam do sypialni, gdzie leżał już chłopak. Telewizor wiszący prosto z sufitu, nie pytajcie, skąd on się tam wziął nie mam pojęcia, właśnie odtwarzał jeden z seriali. Nawiasem mówiąc mój ulubiony "Przyjaciele" po raz kolejny oglądając jeden z odcinków wylewaliśmy łzy spowodowane nadmiernym śmiechem. 
- Według mnie Rachel powinna być z Joey'em- mruknęłam. 
- Nieprawda! Ross o nią walczył!- sprzeciwił się Niall.
- Tak, bardzo, że, aż ją zdradził, nigdy bym o takim czymś nie zapomniała, nienawidzę, jak ktoś daje obietnicę, a potem o niej zapomina- powiedziałam. 
- Nigdy tak nie zrobię- wymruczał mi do ucha i pocałował mnie w zgłębienie w szyi. 
- No ja myślę, bo inaczej, będę musiała sobie znaleźć Joey'a- zaśmiałam się i walnęłam go poduszką. 
- Ty tak?- zdziwił się.
- Ja tak- zaczęłam się śmiać.
Chłopak uderzył mnie poduszką. Otworzyłam buzię, z wytrzeszczonymi oczami, wytknął do mnie język, przewróciłam oczami i długo nie byłam mu dłużna. Wojna na poduchy trwała tak długo dopóki nie zaczęły po pokoju latać pióra. Chłopak, odłożył swoją, rzucił się na mnie, że zrobiliśmy mały obrót, i leżałam teraz pod nim. 
 - No pięknie nie mamy teraz poduszek- mruknęłam.
Chłopak opadł na pościel, rozejrzał się dookoła wziął swoją resztę poduszki, i zabrał moją, położył je sobie pod głowę. Przewróciłam oczami, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, przyciągnął mnie do siebie i okrywając nas kołdrą. Położyłam głowę na jego torsie.
- A teraz słodkich snów, mała- szepnął.
- Dobranoc.
I udałam się do krainy Morfeusza.
***
Obudziły mnie promienie słońca, bawiące się po mojej twarzy, od czasu do czasu rażąc w oczy, mrugnęłam parę razy. Podniosłam się i popatrzyłam na śpiącego obok mnie chłopaka. Uśmiechnęłam się lekko i wygramoliłam z łóżka. Podeszłam do swojej walizki, chwyciłam z niej bordową, wełnianą sukienkę i poszłam do łazienki. Zarzuciłam na siebie strój, gumka wokół moich bioder lekko podkreślała moją talię, a trzy czwarty rękawek zapewniał, że nie zmarznę. Umyłam zęby, nałożyłam na twarz odrobinę BBcremu, a włosy spięłam w niesfornego koka. Pomalowałam rzęsy tuszem i lekko wymalowałam usta pomadką ochronną. 
Wyszłam z pomieszczenia, wyjęłam z walizki skarpetki, które założyłam i wyszukałam czarnych botek na grubej podeszwie. Ubrałam się, nachyliłam się nad blondynem i dałam mu całusa w policzek. 
Chłopak otworzył oczy, uśmiechnął się na mój widok i przyciągnął do siebie. Pisnęłam cicho i szybko uwolniłam się z jego objęć. Pokręciłam palcem, lekko cmokając. 
- Idź się ubierz, bo ciocia Mel będzie na nas czekała w jadalni- zaśmiałam się. 
Chłopak z grymasem na twarzy poszedł do łazienki, wzięłam telefon z stolika i odblokowałam klawiaturę. W powiadomieniach widniała informacja o dwóch wiadomościach. Zaczęłam czytać jedną, która była od Melissy. 
"O dziesiątej czekamy na śniadaniu, mam nadzieję, że dobrze spałaś."
Spojrzałam na zegarek, zostało nam jeszcze piętnaście minut. Odetchnęłam i zaczęłam iść w stronę kuchni. Wsypałam labradorowi karmę do miski i uzupełniłam zapas wody. Pies od razu rzucił się na miski, machając przy tym ogonem. Otworzyłam drugą wiadomość i zaczęłam czytać. 
"Zdrówko dopisuje? Sądziłem, że po wczorajszym tańcu, możesz mieć lekki katarek. Uważaj na blondaska, albo on cię skrzywdzi, albo ja jego. Całuski,
Ross."
Przewróciłam oczami, schowałam komórkę do kieszeni sukienki, usiadłam na sofie i zaczęłam oglądać telewizję, cóż za żenujący fakt, że z tego ich żabiego jazgotu rozumiem dosłownie wszystko. Muszę kiedyś zapytać mamę, dlaczego tak bardzo jej na tym zależało. Przynajmniej mam tą pewność, że z wszystkimi się tutaj dogadam. Blondyn wyszedł z łazienki, wyłączyłam odtwarzacz, chwyciłam go za rękę, wzięłam klucze z lady i wyszliśmy na korytarz. Zakluczyłam drzwi. Skierowaliśmy się w stronę windy, chyba nam się nigdy nie skończą tematy do rozmów. Na parterze znajdowała się jadalnia, szybko do niej poszliśmy, szukając stolika, przy którym siedzieli moi opiekunowie. Łatwo ich dostrzegłam, bo przecież tylko przy jednym siedziała uśmiechnięta blondynka, śmiejący się z byle czego Louis i rozmawiający z loczkiem, rudzielec. Podeszliśmy do naszych przyjaciół. Przywitałam ciocię buziakiem w policzek, podobnie przywitałam Frosta. Do reszty się uśmiechnęłam i usiadłam obok Irlandczyka. 
Każdy chyba lekko zmieszany zaistniałą sytuacją. Eleanor pisnęła, rzuciła mi się na szyję i zaczęła rozdawać buziaki. Wytrzeszczyłam oczy, objęłam ją z uśmiechem. 
- Patrz na to, a mi takich całusów nie daje!- poskarżył się Tommo. 
Zaśmiałam się i wytknęłam do niego język. Do stołu doszli Liam z Sophią. Payne, potargał mi trochę włosy, a Sophia mocno przytuliła. 
- Wybieracie się dzisiaj do Luwru?- szepnęła ciocia Mel. 
- Ja na pewno, nie wiem jak Niall- uśmiechnęłam się. 
- Co, co?- mruknął blondyn wciąż trochę zaspany.- Gdzie idziemy?
Przewróciłam oczami i chwyciłam bagietkę. Trzasnęłam nią w głowę Horana, a ta tylko przełamała się na pół. Chłopak się uśmiechnął. 
- Pójdziemy, pójdziemy, nie wiem na co się piszę, ale pójdziemy- zaśmiał się. 
- No i w co ja się wpakowałam- mruknęłam. 
- Ej!
- O, to usłyszał- powiedziałam sarkastycznie. 
Po paru minutach pojawili się przy nas Zayn i Perrie, a za nimi kelner. 
- Bonjour- przywitał się z nami, mając na ustach szeroki uśmiech. 
Wspomniałam, że mam dość francuskiego?
- Dzień dobry, czy możemy prosić o język angielski?- zakpił Louis. 
Mężczyzna się zaśmiał, przytaknął i odebrał od nas nasze zamówienia. Kiedy tylko odszedł, pogrążyliśmy się w rozmowach, śmiejąc się, mówiąc o byle czym. Cały czas ukradkowo spoglądałam na Jory'a który przyglądał się roześmianej Melissie. Jeżeli jutro ma zamiar zrobić, to o czym mi mówił, to będzie jeden z najlepszych dni w jej, w moim życiu. Joe, to świetny facet. Poczułam czyjąś dłoń na swoich biodrach. Popatrzyłam blondynowi w oczy, uśmiechał się do mnie. Pocałował mnie w policzek i pogrążyliśmy się w dalszych rozmowach. 
- Wie ktoś, może dlaczego tak strasznie bolą mnie plecy i głowa?- jęknął Zayn, pocierając dłonią po karku. Razem z Niall'em popatrzyliśmy po sobie i wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. 
Zdecydowanie najlepszy weekend w moim życiu. 
___________________________________________
SALUT! 
Rozdział, jak mówiłam w sobotę, może trochę późno, ale jest :)
I jak podoba wam się? Przesłodziłam na maxa :o 
Chyba muszę was upomnieć :D Ostatnio tak ładnie komentowaliście, ale kiedy tylko przestałam mówić, że ile komentarzy, od razu ilość spadła ;c 
Więc może teraz 15 komentarzy = next? :D
Pamiętajcie im więcej komentarzy tym dłuższy rozdział :) 
Ten niby wydaje się krótki, ale wymiarami jest bardzo podobny do pozostałych :D
Jeśli chcecie mi zadać pytanie, lub po prostu się ze mną skontaktować zapraszam na ASK!
Piszcie swoje opinie :) 
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba ^.^
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ. 
Taka prosta zasada *.*
Jutro ostatni dzień wolności, więc kochani wykorzystajcie go i cieszę się, że ze mną wytrzymaliście przez te dwa miesiące, mam nadzieję, że będziecie jeszcze dłużej <3
AJ LOF JU GAJS <3 
~Evil Queen. 


14 komentarzy:

  1. Trochę słodki ten rozdział, ale to nic. Tak właśnie myślałam, że tajemniczym wielbicielem będzie Niall. Cudownie czyta się to ff. Czekam na next WIĘC MA SIĘ TU POKAZAĆ DUŻO KOTÓW! JASNE?! Życzę Ci, abyś jak najlepiej wykorzystała ten ostatni dzień wolności.

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG !!! Super rozdział <3 Mega <3 Tak słodko <3 Tak myślałam że Niall pojawi się w Paryżu <3 Mam nadzieję że bezie dużo komów <3 czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. wow ten to dopiero umie przepraszać :D
    Tak słodko ^.^ i like it
    Rozdział nie jest krótki ;) nie przejmuj się tym, tu chodzi o jakoś nie o ilość, choć racja taka, że im dłuższy rozdział tym lepiej dla czytelnika :D
    Powodzenia podczas pisania nn rozdziałów
    ~Liaś

    OdpowiedzUsuń
  4. AWwwwwwwwwwwwwww!!!!!!!!!!!!!!!! jak słodko!!!!!!!!!!!!!!!!! boski!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział! ♥♥
    Aww.... Taki słodki! ♥♥♥
    Masz ogromny talent! ♥
    Pozdrawiam i życzę weny! :))
    Do następnego ♥

    http://come-back-to-me-eff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega rozdział !
    I know it xDD że ten wielbiciel to Nailer xDD a Zayn i Perrie byli kosmiczni xDD strasznie się śmiałam jak czytałam jak przyszli pijani do Naill'a i Lucy xDD
    hahah xDD dawaj szybciutko nexta !
    Buziaczki ;**

    @si@9919

    OdpowiedzUsuń
  7. Fenomenalny rozdział ! Tak myślałam, że Niall będzie w Paryżu takie to romantyczne :) Czekam na kolejny rozdział i weny życzę :)

    Ps; Zapraszam do siebie na nowy rozdział http://magicznaszarokolorowarzeczywistosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudny rozdział, taki słodki :*
    Lubię to!
    Teraz kombinuję jak złączyć imion Lucy i Niall'a.
    Nadal nie mogę niczego wymyślić :D
    Zayn, nie szalej! XD
    Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest genialny *.*
    Słodka byłaby para z Nialla i Lucy <3
    A Zayn.....boski ;)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział *.*
    Pozdrawiam Roxi ;-*

    OdpowiedzUsuń
  10. No masz racje, trochę przesłodziłaś, ale dzięki temu przez cały rozdział miałam banana na twarzy :3 Wiedziałam, że gdzieś jest Horan! :D Wybaczyła mu! ^^
    Głupi Ross -,-

    OdpowiedzUsuń
  11. Awww tak uroczo xd
    Świetny rozdział słoneczko :DDD
    Weny ily xx
    Czekam na następny :3 /@skrobisia

    OdpowiedzUsuń